- Pod względem spalania węgla w UE Polska jest wyjątkowa, ale jeśli chodzi o świat, to tych krajów jest przecież bardzo dużo – mówił Janusz Reiter, były ambasador RP w Niemczech i USA, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych. – UE lubi się zamknąć i traktować jak osobna część świata, ale problem CO2 jest problemem globalnym – dodał.
UE w Mapie Drogowej 2050 sugeruje, że jeśli spalać węgiel w elektrowniach, to tylko z użyciem instalacji CCS (wychwyt i podziemne składowanie CO2). Polska już trzy razy zawetowała unijne propozycje. Nie znaczy to jednak, że jesteśmy przeciwni CCS – PGE ma zbudować instalację demonstracyjną, jedną z 12 jakie powstaną w UE i dadzą odpowiedź na pytanie, czy CCS może być instalacją stosowaną na skalę przemysłową.
- Ja nie twierdzę, że CCS jest najlepszym rozwiązaniem, ale to jakiś pomysł. Ta technologia na świecie od 30 lat wspiera wydobycie ropy i gazu, bo je przyspiesza. A Polska musi rozmawiać z UE na argumenty, bo samo „nie bo nie" nie wystarczy – podkreślał Reiter.
Przypomniał, że jak na razie w UE CCS nie miał szczęścia – choć był testowany w Niemczech (Vattenfall) nie zyskał poparcia opinii społecznej.
- Przyjęto zdanie większości, że CO2 i efekt cieplarniany są związane, a teraz trzeba by to przełożyć na język techniki i ekonomii oceniając koszty skuteczności na skalę przemysłową – mówił Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki. – UE na 12 instalacji chce dać 1 mld euro. Jednak CCS to obniżenie sprawności elektrowni o 8-10 proc. A to podnosi koszty inwestycji oraz samej energii, choć co prawda koszty energii z odnawialnych źródeł i tak są wyższe niż z węgla z CCS – powiedział. Na świecie obecnie testowanych jest ok. 80 projektów CCS.