Ubiór nawiązujący do francuskich protestów ma być formą ostrzeżenia, które – w odróżnieniu od strajku – nie przyniesie firmie strat. Ale, jak wskazują związkowcy pocztowej Solidarności, akcja wkładania żółtych kamizelek pozwoli w prosty sposób zbadać, jak duże jest niezadowolenie wśród pracowników. „Wymiar tej akcji pokaże nam, jak duża jest determinacja zatrudnionych w Poczcie Polskiej do walki o lepsze wynagrodzenie i warunki pracy" – czytamy w oświadczeniu Solidarności.
Związki zawodowe stawiają sprawę jasno: albo dostaną to, czego żądają, albo będzie strajk. Solidarność domaga się podwyżki o 500 zł brutto na etat. Z kolei Związek Zawodowy Pracowników Poczty postuluje 400 zł. Żądania podwyżek popiera kilkanaście innych organizacji pracowników PP, wchodzących w skład tzw. wspólnej reprezentacji związkowej. Przedstawiciele Solidarności, choć zastrzegają, że strajk jest drastyczną i ostateczną formą walki o lepszą płacę, to mówią wprost: jeżeli będzie taka potrzeba, sięgniemy po to narzędzie. Spełnienie oczekiwań pracowników oznaczałoby, że koszty Poczty wzrosną w tym roku aż o 660 mln zł. To dla firmy, która generuje straty, kwota abstrakcyjna, ponadtrzykrotnie wyższa, niż wynoszą jej zaplanowane na br. nakłady inwestycyjne.
– Strata w 2018 r. wprost wynika z podwyżek wynagrodzeń, jakie przeprowadziliśmy w ubiegłych latach – mówił nam niedawno Przemysław Sypniewski, prezes PP. Wówczas było to 160 mln zł dodatkowych kosztów. Ale związkowcy widzą to inaczej. Twierdzą, że do przeprowadzenia protestu skłaniają ich „pełne zachwytu i entuzjazmu wypowiedzi przedstawicieli zarządu, ukazujące się w mediach, dotyczące kondycji i rozwoju PP, które w żaden sposób nie przekładają się na poprawę wynagrodzeń i warunków pracy".
Sam moment protestu nie jest przypadkowy. Upływa bowiem kadencja Sypniewskiego oraz jego współpracowników. Jeszcze w tym tygodniu ma dojść do wyboru nowego zarządu państwowej spółki. Już przed długim weekendem majowym związkowcy spotkali się z nim na wielogodzinnych negocjacjach, które nie przyniosły rozstrzygnięcia. – Partnerzy społeczni nie zgłosili żadnych wniosków dotyczących innego podziału środków funduszu wynagrodzeń na 2019 r. niż zaproponowany przez pracodawcę. Strona społeczna wystosowała ponownie postulat podniesienia wynagrodzenia – mówi „Rzeczpospolitej" Justyna Siwek, rzeczniczka PP.
Państwowy operator wskazuje, że w br. fundusz wynagrodzeń będzie o prawie 6 proc. wyższy niż w 2018 r., ale jednocześnie podkreśla wolę do dalszych rokowań z pracownikami. Jak ustaliliśmy, negocjacje będą kontynuowane w przyszłym tygodniu.