Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów analizuje oferty sześciu firm, w tym komórkowych gigantów: Orange, T-Mobile i Plusa, złożone w przetargu na rzadkie dobro, jakim są częstotliwości radiowe dla mobilnych usług telekomunikacyjnych.
Gdy urząd zakończy badanie, które – w uproszczeniu – ma na celu ocenę, komu z chętnych można przyznać częstotliwości bez szkody, a może z korzyścią dla konkurencji na telekomunikacyjnym rynku, oferty wrócą do organizatora przetargu – Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE). Operatorzy będą mogli wtedy zgłaszać wnioski o przydzielenie konkretnego bloku pasma, tak aby pasowało im do posiadanej czy dopiero budowanej układanki.
Trzy powody
Przetarg rozpisany w sierpniu przez UKE jest wyjątkowy z trzech powodów.
Po pierwsze, niezagospodarowanych częstotliwości komórkowych jest w Polsce coraz mniej i operatorzy, którzy dziś nie załapią się na zaczynające się właśnie ostatnie rozdanie, mogą ponieść tego konsekwencje w przyszłości. Historia pokazuje bowiem, że ryzykiem jest zapłacić za częstotliwości za dużo, ale kto wie, czy nie większym – nie kupić czegoś, co kupi konkurencja. Inna sprawa, że częstotliwości są ważne z finansowego punktu widzenia. Agencje ratingowe są skłonne obniżać lub podwyższać ratingi dotyczące długów operatorów, w zależności od ich zasobów.
Po drugie, rozdysponowywane częstotliwości to takie z zakresu 1800 MHz, pozwalają świadczyć usługi ultraszybkiego radiowego Internetu w technologii przyszłości – LTE.