Transport: linie lotnicze na krawędzi

Przewoźnicy kupują tańsze w eksploatacji samoloty i negocjują programy odejść z pracy.

Publikacja: 29.11.2012 23:33

Transport: linie lotnicze na krawędzi

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Firmy lotnicze w Europie są traktowane jak kura znosząca złote jajka. I to dla państwowego budżetu. Podobnie traktuje je Unia Europejska, która zawiesiła włączenie lotów międzynarodowych do handlu emisjami dwutlenku węgla – uważają przedstawiciele linii.

Nie ma innego wyjścia, jak skorzystać z rozwiązań amerykańskich i wyciąć wszystko, co jest do wycięcia: personel wysłać wcześniej na emerytury, kiedy tylko jest to możliwe. Tylko na pasażerach oszczędzać się nie opłaca, bo zagłosują nogami, a na bezpieczeństwie oszczędzać się nie da, zgodnie twierdzą szefowie europejskich linii, którzy brali wczoraj udział w przyjęciu do sojuszu Star Alliance chińskich Shenzen Airlines. To 28. linia w aliansie, do którego należy także LOT.

Dodatkowe opłaty

Wprawdzie Bruksela zdecydowała się na odłożenie obciążenia płatnościami za udział w handlu emisjami (ETS) dla przewoźników latających także poza terytorium UE, ale nadal ten obowiązek obciąża linie latające po kontynencie.

– Dodatkowo jeszcze jeśli np. nasz samolot leci z Wiednia do Bangkoku, to płaci za całkowite emisje z jedenastogodzinnej trasy. Emirates czy Qatar Airways płacą tylko za dolot do macierzystego portu: Dubaju czy Dohy, a stamtąd lecą dalej już „za darmo" – mówi „Rz" Jaan Albrecht, prezes i dyrektor generalny Austrian Airlines. Nie ukrywa, że uważa za nieuczciwe obciążanie transportu lotniczego najróżniejszymi dodatkowymi opłatami, już nawet poza ETS.

Chodzi m. in. o dodatkowe opłaty pasażerskie. W Niemczech i Austrii do biletu na trasie europejskiej bilet obciążony jest kwotą 7,50 euro, a na trasach długodystansowych opłata to 33 euro. Podobne narzuty wprowadzili Brytyjczycy, ale powoli się z nich wycofują. – Paryż obciążył każdy sprzedany bilet opłatą solidarnościową, tyle że wynosi ona nie więcej niż kilka euro. W naszej sytuacji, gdy oglądamy każde euro, a na rynku jest coraz trudniej, tniemy połączenia, zarobki, zwalniamy ludzi, naciski, byśmy oprócz płaconych podatków dostarczali jeszcze dodatkowe wpływy, jest trudna do zaakceptowania – wskazuje Albrecht.

I przypomina, że tylko rząd holenderski wycofał się z podatków nałożonych na lotnictwo, bo okazało się, że wpływy – zamiast wzrosnąć – spadły. Ale już kolejnym krajom trudno się jest porozumieć w sprawie prawdziwego otwarcia nieba nad Europą i nadal samoloty muszą latać nie najkrótszą trasą, tylko taką, jaka jest dostępna.

Mniej lotów, mniej pracy

Dowód, że nie można linii lotniczych obciążać podatkami w nieskończoność, dał w ubiegłym tygodniu irlandzki Ryanair. Prezes przewoźnika Michael O'Leary wycofał część lotów z Budapesztu, kiedy władze lotniska zdecydowały się na podniesienie opłat dwukrotnie po 20 proc. – Odlatujemy z Budapesztu – powiedział krótko. I zlikwidował 170 z 280 lotów, jakie linia wykonywała dotychczas ze stolicy Węgier.

Naturalnie O'Leary potrafi liczyć, więc zmniejsza liczbę lotów po 10 stycznia 2013 r., czyli wtedy, kiedy na rynku lotniczym pojawia się najgłębszy dołek. Przy tym szef Ryanaira wyliczył, że najbardziej straci na tym Budapeszt, bo zniknie przynajmniej 800 miejsc pracy. Tradycyjnie jest tak, że każdych przewiezionych tysiąc pasażerów linii lotniczej tworzy jedno miejsce pracy.

Jaan Albrecht przyznał jednak, że w restrukturyzacji jego linii wsparli Austriana także kontrolerzy lotów, austriackie lotniska, które zmniejszyły obciążenia. Wszyscy „lecimy tym samym samolotem" – mówił.

Przy tym linie lotniczą tną wszystko, co się da, wymieniają samoloty na bardziej oszczędne, negocjują skromniejsze programy dobrowolnych odejść z pracy i szukają, gdzie tylko można, by latać i zarobić.

– Właśnie odkryliśmy Afrykę – chwali się Temel Kotil, prezes Turkish Airlines. To jeden z niewielu przewoźników, którzy nadal rosną w kryzysie. Także dzięki temu, że lata na trasach, które linie europejskie ignorują. Ale nie ukrywa, że lata już wszędzie, gdzie tylko się da, wywozi z lotnisk europejskich pasażerów do Stambułu i rozwozi ich dalej, właśnie do Afryki, na Daleki i Bliski Wschód, do Australii.

Przewoźnicy amerykańscy z kolei przyznają, że ograniczają, na ile się tylko da, połączenia do Europy. – Już widać, że kryzys mocno nadwerężył rynek europejski – mówi „Rz" Nicolas Britton, wiceprezes amerykańskiego United. – Po raz kolejny tniemy naszą ofertę. Nikt już nie ma pieniędzy, żeby latać tam, gdzie nie da się wypełnić samolotów – mówi.

W tym roku w europejskim lotnictwie pracę stracą ponad 23 tysiące osób.

Danuta Walewska z Shenzenu

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

d.walewska@rp.pl

Będzie konflikt w Star Alliance?

O zwiększających się napięciach w ramach sojuszu Star Alliance – do którego należy też LOT – napisał wczoraj „The Wall Street Journal". Chodzi o to, że w ramach sojuszu linie ze sobą współpracują: mają na przykład wspólne rezerwacje, a choćby zakupy paliwa w jednym kontrakcie pozwoliły liniom, które zdecydowały się wejść do „spółki" tylko w tym roku zaoszczędzić 30 mln dol. Jednakże linie również zażarcie ze sobą konkurują. Wyraźnie to widać, gdy prześledzimy strategię niemieckiej Lufthansy na polskim rynku, która konsekwentnie stara się wywozić polskich pasażerów do niemieckich portów przesiadkowych. Największy konflikt narasta jednak między tureckim przewoźnikiem Turkish Airlines i właśnie Niemcami. Kilka tygodni temu Turcy poinformowali, że zdecydowali się bardziej zacieśnić współpracę z Lufthansą. Wydawało się to dziwne. Wczoraj w rozmowie z „Rz" prezes Turkisha Temel Kotil zarzekał się, że tak naprawdę jeszcze nie ma o czym rozmawiać, ponieważ wszelkie uzgodnienia są na bardzo wstępnym etapie. Na razie jedynie wiadomo, że Turcy mają dużo zamówionych samolotów, które naturalnie muszą „dokądś" latać. Stąd właśnie wziął się pomysł Kotila przejęcia LOT, który jednak nie został zaakceptowany przez radę nadzorczą Turkish Airlines. Oficjalnie podawano, że na przeszkodzie stanęły przepisy unijne. Teraz – jak twierdzi Kotil – Turkish stawia na „wzrost organiczny" i nie planuje żadnych przejęć czy fuzji. Natomiast faktem jest, że w tym roku Turkish otworzył 32 nowe trasy, zaś Lufthansa – 6. Na przyszły rok Turkish ogłosił już 15 nowych kierunków. Lufthansa ani jednego.

Europejczycy liczą straty

– Kryzys w strefie euro wpłynie na tegoroczne wyniki finansowe europejskich linii lotniczych – powiedział prezes Star Alliance Mark Schwab. W jego ocenie wielu przewoźników z Europy odnotuje straty na koniec tego roku finansowego. – Niestety, niektóre linie lotnicze mogą mieć na koniec roku gorsze wyniki finansowe, niż przewidywano to w ich planach budżetowych – powiedział Schwab w Shenzhen podczas uroczystości przyjęcia do sojuszu lotniczego Star Alliance chińskiej linii Shenzhen Airlines. Kwotę 1,2 mld dol. – czyli straty, jakie przewiduje Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych IATA – uznał za całkiem prawdopodobną. – Patrząc globalnie, oczywiście sytuacja ekonomiczna na świecie jest zróżnicowana. Przewoźnicy należący do sojuszu z krajów Ameryki, szczególnie Łacińskiej, a także z Azji mają lepszą sytuację ekonomiczną. Gospodarki tych krajów są w lepszej kondycji niż Europa. Jednak w przeszłości były takie sytuacje, kiedy to linie lotnicze z Ameryki Północnej miały problemy i jednak udało im się z nich wydostać. Wierzę, że w Europie przewoźnikom zrzeszonym w Sojuszu, przeżywającym teraz jakieś problemy finansowe, również uda się znaleźć pozytywne rozwiązania – mówił „Rz" Mark Schwab. W jego ocenie szefowie europejskich przewoźników „robią wszystko, co tylko jest możliwe", aby utrzymać się na rynku. Ale wyjaśnił, że to właśnie ich bardziej niż konkurencję spoza kontynentu nękają także wysokie i niestabilne ceny paliwa.

Firmy lotnicze w Europie są traktowane jak kura znosząca złote jajka. I to dla państwowego budżetu. Podobnie traktuje je Unia Europejska, która zawiesiła włączenie lotów międzynarodowych do handlu emisjami dwutlenku węgla – uważają przedstawiciele linii.

Nie ma innego wyjścia, jak skorzystać z rozwiązań amerykańskich i wyciąć wszystko, co jest do wycięcia: personel wysłać wcześniej na emerytury, kiedy tylko jest to możliwe. Tylko na pasażerach oszczędzać się nie opłaca, bo zagłosują nogami, a na bezpieczeństwie oszczędzać się nie da, zgodnie twierdzą szefowie europejskich linii, którzy brali wczoraj udział w przyjęciu do sojuszu Star Alliance chińskich Shenzen Airlines. To 28. linia w aliansie, do którego należy także LOT.

Pozostało 90% artykułu
Biznes
Polska kupiła kolejne nowoczesne bezzałogowce w USA i... sprzedaje bezzałogowce obserwacyjne Malezji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Stare telefony działają cuda! Dołącz do akcji T-Mobile i Szlachetnej Paczki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Polski rynek akcji – optymistyczne prognozy na 2025 rok
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Jak skutecznie chronić rynek Unii Europejskiej