Tylko co dziesiąta gmina jest całkowicie przygotowana do śmieciowej rewolucji. Z danych resortu środowiska wynika, że pod koniec kwietnia niemal połowa gmin nie ogłosiła jeszcze przetargów na firmę, która po 1 lipca br. odbierze odpady od mieszkańców. Samorządy miały 18 miesięcy, by przygotować się na nowe zadania wprowadzone ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach.
Przetargi w lesie
– W naszym powiecie na dziewięć gmin zaledwie jedna ma tę procedurę za sobą – mówi Elżbieta Frejowska, wójt gminy Nagłowice w Świętokrzyskiem. Zauważa, że sprawa przetargów będzie dużym kłopotem dla samorządowców, zwłaszcza w dużych miastach, gdzie dotąd nawet nie zebrano od mieszkańców deklaracji o liczbie osób zamieszkujących lokal wraz z decyzją, czy będą segregować odpady. – Tymczasem samo przygotowanie specyfikacji zamówienia jest długotrwałe i w przypadku naszej gminy zajęło niemal trzy miesiące – mówi Frejowska.
Ale sprawa przetargów nie jest jedyną, która spędza sen z powiek samorządowcom. Jednym z najpoważniejszych problemów jest taka organizacja nowych obowiązków, która przy możliwie ograniczonych opłatach pozwoli gminie zrealizować zadania, jakie narzuca jej ustawa. Z danych resortu środowiska wynika, że opłata za segregowane odpady będzie w większości gmin o ok. 30 proc. niższa niż w przypadku odpadów niesegregowanych. Nie wiadomo, w ilu dokładnie gminach po wprowadzeniu nowych zasad opłaty wzrosną. Prezydenci i wójtowie robią dziś wszystko, by podatek śmieciowy był jak najniższy. Zdają sobie bowiem sprawę, że w przyszłym roku czekają ich wybory samorządowe, i nie zamierzają nadstawiać głów za zbyt wysokie stawki śmieciowe.
Marian Kozera, prezes firmy Radkom z Radomia, która zarządza dwiema regionalnymi instalacjami do zagospodarowania odpadów komunalnych (linią segregacji i składowiskiem odpadów) zauważa, że skutkiem tego jest zaniżanie ilości odpadów, powstających na terenach gmin. – Według szacunków przeciętny mieszkaniec wytwarza 180–300 kg odpadów komunalnych na rok, a w dokumentach przetargowych widać szacunki na poziomie zaledwie 8 kg na miesiąc – mówi Kozera.
Walka o odpady
Daniel Tylak, przewodniczący Związku Komunalnego Gmin Czyste Miasto, Czysta Gmina skupiającego 21 gmin na pograniczu województw wielkopolskiego i łódzkiego, z niepokojem patrzy w przyszłość. Związek powstał w 1998 r. i od razu rozpoczął poszukiwania terenu pod budowę nowoczesnej instalacji do odzysku odpadów. I choć dziś instalacja działa i jest w stanie przetwarzać rocznie ok. 100 tys. ton odpadów, Tylak obawia się, że nie trafią do niej np. odpady segregowane u źródła, czyli w domach mieszkańców, a to spowoduje znaczne pogorszenie rentowności firmy. – Ustawodawca niepotrzebnie podzielił strumień odpadów na takie, które muszą trafić do regionalnych instalacji, i takie, które mogą, ale nie muszą. Do drugiej grupy należą odpady zbierane selektywnie – mówi Tylak.