Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) opracowała raport, w którym stwierdza, że jedzenie niektórych owadów może pomóc w wyżywieniu głodujących społeczności, a także ograniczyć zanieczyszczenie środowiska. Raport zwraca uwagę, iż już 2 miliardy ludzi na całej Ziemi wspomagają swoją dietę właśnie owadami. Zauważa także, że barierą wprowadzania tego typu "dodatków" do diety, może się okazać zwyczajne "obrzydzenie i odraza" potencjalnych konsumentów.
Zdaniem raportu FAO owady to "jedzenie idealne", ponieważ występują one praktycznie na całym świecie. Są łatwo dostępne i nietrudne w hodowli. Szybko się mnożą i nie trzeba ich karmić kosztownymi paszami. Ich "hodowla" nie byłaby praktycznie żadnym obciążeniem dla środowiska naturalnego, ponieważ nie produkują takiej ilości odpadów przemiany materii, jak na przykład bydło czy trzoda chlewna.
Na dodatek owady to niebagatelne źródło zdrowego, czystego białka. Zawierają też tłuszcze i witaminy.
Jedynym problemem, jak się zdaje, jest jednak przełamanie oporu konsumentów - zwłaszcza tych w tzw. świecie zachodnim. Zdaniem autorów raportu ten opór mógłby pomóc przełamać przemysł spożywczy, tworząc modę na jedzenie owadów, tym bardziej, że niektóre z nich są już teraz uważane za "delikates".
Niektóre gatunki gąsienic w RPA są uznawane za przysmak, na przykład Gonimbrasia belina, znana tam jako "mopane worm" i jadana gotowana, duszona i smażona, ale także jako przekąska. Wietnamczycy za delikates uważają smażone świerszcze. W Meksyku uwielbiają smażone na głębokim tłuszczu koniki polne, natomiast w Tajlandii przysmakiem są tzw. bamboo worms - podłużne, karbowane larwy, które zawierają dużo protein (26 proc. masy ciała) oraz tłuszczu (51 proc.) i są cenionym elementem lokalnej diety.