Czeski sukces, polska klęska

W ciągu pół roku Škoda sprzedała w Polsce ponad 18 tys. samochodów, co dało jej zdecydowane pierwsze miejsce. Jak to się stało, że Czesi rozwinęli swój przemysł motoryzacyjny, podczas gdy nasze fabryki stoją od lat zamknięte?

Publikacja: 14.07.2013 16:00

Od wprowadzenia na rynek pierwszej generacji Octavii w sumie sprzedano już ponad 3,5 mln aut

Od wprowadzenia na rynek pierwszej generacji Octavii w sumie sprzedano już ponad 3,5 mln aut

Foto: Bloomberg, Andrey Rudakov Andrey Rudakov

Red

Mimo spowolnienia w branży motoryzacyjnej czeska Škoda rok w rok bije nowe rekordy sprzedaży. W 2011 r. nabywców znalazło na całym świecie ponad 879 tys. wyprodukowanych przez naszego południowego sąsiada aut. W 2012 r. było to już ponad 939 tys. W tym samym czasie o polskich markach już dawno świat zapomniał. A przecież w 1990 r. startowaliśmy z Czechami z tego samego poziomu.

Duma PRL

W czasach Polski Ludowej fabryka samochodów osobowych na Żeraniu była powodem do dumy kolejnych rządzących Polską dygnitarzy. Pierwsze auto – Warszawę – wyprodukowano tu w 1951 r. W ciągu kolejnych 60 lat powstało około 4 mln samochodów. Po upadku komunizmu zaczęto coraz głośniej mówić o konieczności sprywatyzowania fabryki. Od początku lat 90. pojawiali się kolejni kandydaci do przeprowadzenia tego procesu, ale z rozmaitych przyczyn słowa nie mogły zamienić się w czyny. Żeraniem interesowały się takie potęgi motoryzacyjne jak Volkswagen czy General Motors, jednak na inwestycje się nie zdecydowały. Na polskiej porażce skorzystała czeska Škoda, którą postanowił wziąć pod swoje skrzydła Volkswagen. Ta decyzja niemieckiego koncernu była dla Czechów niezwykle trafiona – Škoda jest dziś jednym z najchętniej kupowanych samochodów w wielu krajach Europy. Warto zadać sobie pytanie, dlaczego wybór nie padł wówczas na polską fabrykę. Może przyczyn należy szukać po stronie mechanizmów biurokratycznych w Polsce, które zniechęcały do inwestowania w naszym kraju, a może po stronie silnych związków zawodowych, które skutecznie torpedowały wszelkie próby restrukturyzacji firmy. Wysoka liczba pracowników musiałaby przecież zostać zredukowana – a na to związki nie chciałyby się zgodzić.

Po tych niepowodzeniach niestety przyszły kolejne, choć początkowo nic nie wskazywało, że próba prywatyzacji FSO zakończy się kompletnym fiaskiem. W polski przemysł motoryzacyjny postanowiło bowiem zainwestować południowokoreańskie Daewoo. Firma nie tylko zgodziła się na pozostawienie dotychczasowej liczby pracowników, lecz także zaproponowała spore inwestycje w nowe modele samochodów. Co więcej, zdecydowaną większość obiecała produkować na bazie polskich komponentów. W 1995 r. Daewoo przejęło większość udziałów, reszta pozostała w rękach pracowników oraz Skarbu Państwa. W kolejnych latach bramy żerańskiej fabryki opuszczały kolejne nowe auta, w tym Daewoo Espero, Lanos, Nubira, Matiz. Niestety, okres świetności nie trwał długo – w 2000 r. Daewoo dotknęło bankructwo. Zapewniano wówczas, że polska fabryka nie poniesie konsekwencji upadku południowokoreańskiego giganta, trudno było jednak uwierzyć w te zapewnienia. Rzeczywiście, kondycja finansowa zakładu zaczęła się gwałtownie pogarszać. Już rok później banki odmówiły udzielenia kolejnego kredytu i zaczęły z pomocą komorników egzekwować swoje długi.

Po następnym kryzysie pojawiła się jednak kolejna nadzieja – a okazał się nią ukraiński koncern AvtoZAZ, który następnie został częściowo przejęty przez General Motors, a polska fabryka dzięki tym zdarzeniom zyskała szansę na produkcję Chevroleta Aveo. Produkcja tego auta ruszyła, jednak i tym razem dobra passa trwała krótko. Wraz z rozpoczęciem ogólnoświatowego kryzysu branża motoryzacyjna znalazła się w defensywie. Zamówień było coraz mniej, a związki zawodowe konsekwentnie nie zgadzały się na ograniczenie przywilejów pracowniczych. W 2010 r. fabryka zatrudniała ponad 1800 osób. Kolejne propozycje zmniejszenia wynagrodzeń kończyły się fiaskiem. W rezultacie w 2011 r. z linii produkcyjnej zjechał ostatni chevrolet i od tamtej pory w pustych halach żerańskiej fabryki hula wiatr.

Czeski Volkswagen

Škoda miała na początku lat 90. ub. wieku ten sam problem co wszyscy producenci aut bloku wschodniego. Była kojarzona (i słusznie) z produktami słabej jakości, które wciąż się psują. Gdy zachłystywaliśmy się zachodnimi markami, nikt nie chciał jeździć mało prestiżowym samochodem z dawnych demoludów. Zapóźniony technologicznie i zarządzany w socjalistyczny sposób czeski producent nie miał szans na samodzielne przetrwanie w warunkach rynkowych.

W 1991 r. Škoda weszła do grupy Volkswagena i stała się jej czwartą marką, obok Audi i Seata. Zmiany nie były jednak od razu widoczne. Podstawowym modelem firmy jeszcze przez trzy kolejne lata był Favorit, opracowany jeszcze w latach schyłkowej komuny. Jego następca – Felicia – był pierwszym powstałym we współpracy z niemieckim koncernem. Choć w dalszym ciągu korzystał z niektórych rozwiązań poprzedniej epoki, to cieszył się dobrą opinią jako tani, ale wygodny i już niezawodny samochód.

Wybór Volkswagena jako partnera biznesowego okazał się strzałem w dziesiątkę. W ramach jednej z najsilniejszych światowych grup motoryzacyjnych Škoda mogła w pełni skorzystać z doświadczenia niemieckich konstruktorów i specjalistów z innych branż i tym samym dysponować najnowocześniejszymi rozwiązaniami i podzespołami. – Od początku była to jednak współpraca dwustronna, oparta na wzajemnej nauce i szacunku – mówi w rozmowie z „Uważam Rze" Klaudyna Gorzan, koordynator ds. marketingu i PR Škody. – Wiele z rozwiązań czy podzespołów najpierw zastosowanych w Škodzie dopiero potem znalazło swoje miejsce w samochodach pozostałych marek grupy Volkswagena, wiele z innowacji i rozwiązań Škody jest także wprowadzanych w całej grupie przez cały czas – dodaje Gorzan.

Co ważne, w przeciwieństwie do polskiego FSO Czesi pozostali przy swojej marce i cierpliwie budowali jej wizerunek. Dodatkowo mimo przejęcia spółki przez niemiecki koncern wiele osób w zarządzie i na pozostałych kluczowych pozycjach, jak choćby stylistów czy konstruktorów, to przez cały czas Czesi. To pozwala Škodzie zachować narodową tożsamość marki.

Model przełomu

Prawdziwy sukces Škody rozpoczął się jednak od wprowadzenia na rynek modelu Octavia w 1997 r. Skonstruowany na płycie podłogowej Volkswagena Golfa samochód miał wszystkie cechy potrzebne do tego, by odnieść sukces na masową skalę. Za cenę z segmentu kompaktowego oferował przestrzeń i wyposażenie zwykle dostępne w modelach o klasę wyżej. Do tego konserwatywna stylizacja, która nie szokowała zbędnymi nowinkami. Idealne auto zarówno dla rodziny, jak i dla firmowych flot. Relacja ceny do wyposażenia stawiała także Octavię w gronie murowanych faworytów w państwowych i samorządowych przetargach. Nic dziwnego, że od lat ten właśnie model jest jednym z dziesięciu najlepiej sprzedających się samochodów na świecie. Co roku ponad 400 tys. sztuk znajduje nowego właściciela (od wprowadzenia na rynek pierwszej generacji Octavii sprzedano 1 451 617 sztuk, drugiej zaś – 2 141 893. Razem to ponad 3,5 mln aut!). – Od początku Škoda Octavia była synonimem sukcesu marki urzeczywistniającym jej dobre wartości, takie jak: ponadczasowy i elegancki design, ponadprzeciętna przestrzeń, funkcjonalność zgodna z ideą „Simply Clever", sprawdzona i nowoczesna technologia, jakość, precyzja, a także dobry stosunek ceny do jakości – tłumaczy przyczyny sukcesu Klaudyna Gorzan.

Wiadomo już, że nowa generacja Octavii powtórzy sukces poprzedników. Według danych Instytutu Badania Rynku Motoryzacyjnego Samar w czerwcu bieżącego roku była na pierwszym miejscu w rankingu liczby zarejestrowanych samochodów, z wynikiem 1071 aut. To daje jej przewagę 223 samochodów nad kolejnym, którym jest również produkt Škody – miejska Fabia, której sprzedano 848 egzemplarzy. Nie dziwi to pracowników koncernu: – Model ten zawsze był wyjątkowym samochodem, oferując walory segmentu średniego w cenie aut kompaktowych. Nowa Octavia to zdecydowane rozszerzenie tego typowego dla Škody podejścia – mówi Klaudyna Gorzan.

Rządy bez wizji

Czego więc zabrakło polskiej motoryzacji? Na pewno trochę szczęścia. Upadku Daewoo nikt nie mógł przewidzieć. Ale przede wszystkim zabrakło wizji rozwoju tej gałęzi przemysłu. Dla kolejnych polskich rządów żerańska Fabryka Samochodów Osobowych była tylko problemem. Bo to tysiące robotników, którym w obawie przed demonstracjami związków zawodowych trzeba zapewnić pracę. I tylko to było ważne. Gdybyśmy poszli czeską drogą, być może kolejne generacje Polonezów i Syren byłyby powodem do dumy. A tak, gdy hale na Żeraniu stoją puste, Škoda wypuszcza już trzecią generację samochodu, który dał jej wstęp do czołówki światowej motoryzacji.

Mimo spowolnienia w branży motoryzacyjnej czeska Škoda rok w rok bije nowe rekordy sprzedaży. W 2011 r. nabywców znalazło na całym świecie ponad 879 tys. wyprodukowanych przez naszego południowego sąsiada aut. W 2012 r. było to już ponad 939 tys. W tym samym czasie o polskich markach już dawno świat zapomniał. A przecież w 1990 r. startowaliśmy z Czechami z tego samego poziomu.

Duma PRL

Pozostało 95% artykułu
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca