Od stycznia do końca września do Polski wwieziono 544,2 tys. aut. To prawie 10 proc. więcej niż rok temu. W rezultacie wzrost na rynku wtórnym okazuje się niemal trzykrotnie większy niż w przypadku sprzedaży samochodów nowych, który poprawił się o 3,2 proc. i wyniósł 231 tys. sztuk.
III kw. był wyraźnie lepszy od tego sprzed roku. W lipcu i wrześniu liczba sprowadzanych aut przekraczała 65 tys. Jedynie początek roku był słabszy: w styczniu sprowadzono 48 tys. samochodów, a w lutym 50 tys. Ale przed rokiem pierwsze dwa miesiące także odstawały od pozostałych.
Przyjeżdżają jednak auta stare. Prawie połowa sprowadzonych samochodów ma 10 i więcej lat. We wrześniu odsetek aut w takim wieku wynosił 48 proc. Ale w danych skumulowanych za trzy kwartały – już 48,9 proc. (266 145 aut).
Tymczasem samochodów mających od 4 do 10 lat było w całym liczonym od stycznia prywatnym imporcie 43,9 proc. (238.693), a młodszych niż 4 lata – zaledwie 7,2 proc. (39 267).
To bardzo zła proporcja. Oznacza, że na nasz park samochodów w dużym stopniu składają się te wyeksploatowane, często po wypadkach. Właściciele autokomisów zajmujący się sprowadzaniem aut z Niemiec (to najważniejsze źródło prywatnego importu) przyznają, że nowszych i zadbanych aut nie opłaca się przywozić. Niemieccy właściciele drogo je wyceniają. – Przywozi się tańsze, a więc starsze, bo polscy nabywcy boją się w czasie kryzysu większych wydatków – tłumaczy Jerzy Zasadzeń, wiceprezes spółki Ameks zarządzającej giełdą samochodową w Mysłowicach.