Touroperatorzy zaczęli sprzedawać letnie wyjazdy już w zeszłym roku. Rainbow Tours – w październiku. Itaka, TUI i Neckermann – w listopadzie. Zacierają ręce, bo w zachowaniu klientów widać optymizm, jakiego dawno nie było. Do 6 stycznia biura Itaki odwiedziło i zarezerwowało letnie wyjazdy prawie 100 proc. więcej klientów niż przed rokiem (w całym roku 2013 firma miała ich 510 tys.). – Największym powodzeniem cieszą się hotele przy plażach w Turcji – mówi wiceprezes Piotr Henicz. – Bardzo dobrze w tym roku sprzedaje się też Grecja, zwłaszcza Kreta, Korfu i Kos. A nowości, jak Santorini i Samos, to wręcz nasze wakacyjne bestsellery.
Optymizm turystów
Neckermann najbardziej cieszy się z wyników sprzedaży wyjazdów do Turcji. W tym roku zwiększył w ofercie niemal trzykrotnie liczbę hoteli w okolicach Antalyi i Bodrum. – Stąd aż trzycyfrowy wzrost sprzedaży tego kierunku – mówi prezes Neckermann Polska Krzysztof Piątek. Nie podaje dokładnych danych, by „nie drażnić konkurencji". Chętnie informuje za to, jak idzie sprzedaż innych kierunków: Grecja – plus 43 proc., licząc rok do roku, Bułgaria – plus 28 proc., Hiszpania – bez zmian, Egipt – spadek o połowę. W sumie liczba klientów Neckermanna wzrosła o 15 proc., a obroty – o 23 proc. (firma planowała kilkunastostopniowy wzrost).
Jeszcze większym entuzjazmem tryska wiceprezes Rainbow Tours Remigiusz Talarek. – Jest super – mówi. Jego firma odnotowała 54-procentowy wzrost w pierwszym okresie sprzedaży imprez na 2014 r. Do końca grudnia sprzedała 42 tys. wyjazdów, podczas gdy rok wcześniej 27,2 tys. – Nasze najśmielsze prognozy przewidywały wzrost o 35 proc. – przyznaje Talarek.
Choć w TUI Poland początek sprzedaży nie przyniósł takiego sukcesu, prezes Marek Andryszak nie narzeka. Jego biuro sprzedało tyle samo wycieczek, ile rok wcześniej. Wprawdzie o 10 – 12 proc wzrosło zainteresowanie klientów wyjazdami do Turcji i o 7–8 proc. do Bułgarii, ale spadło, i to „ogromnie", do Egiptu.
Touroperatorzy są zgodni: większy ruch w biurach podróży to wynik optymizmu klientów. Ludzie mogą sobie pozwolić na wcześniejsze zaplanowanie wakacji, bo czują, że kryzys minął, i nie boją się, że stracą pracę i zarobki. Piotr Henicz dorzuca jeszcze jeden argument: wielu klientów przekonało się, że nie ma co czekać na oferty last minute. W zeszłym roku było ich mało, a często były droższe niż w okresie first minute.