Ostatni raz GM wypłacił inwestorom dywidendę w 2008 roku. Kilka miesięcy później koncerm z Detroit musiał skorzystać z pomocy rządu federalnego i po ogłoszeniu bankructwa został de facto znacjonalizowany. Dopiero w grudniu ubiegłego roku Departament Skarbu pozbył się ostatnich udziałów w General Motors. W końcowym rozrachunku ratowanie GM kosztowało amerykańskich podatników około 10 miliardów dolarów. Administracja jednak argumentuje, że koszty finansowe i społeczne likwidacji bankrutującego w czasie wielkiej recesji koncernu byłyby nieporownywalnie wyższe.
General Motors zaczął ponowie przynosić zyski w 2010 roku i od tego czasu zanotował 15 kolejnych kwartałów na plusie. "Zarząd spółki zdaje sobie sprawę, iż inwestorzy powinni mieć udział w naszym sukcesie" – napisał w oświadczeniu prezes i dyrektor generalny GM Dan Akerson.
Drugim producentem aut, który był zmuszony do bankructwa i oddania się pod tymczasową kuratelę rządu był Chrysler. W odróżnieniu od GM, który po reorganizacji stał się publiczną spółką giełdową, Chrysler zostanie w całości przejęty przez włoskiego Fiata. Budzi to USA spore kontrowersje, bo ratowanie najmniejszego z koncernów Wielkiej Trójki także kosztowało podatników 1,3 mld dolarów netto. Także i ten koncern od kilku kwartałów przynosi zyski.
Trzeci z koncernów Wielkiej Trójki – Ford Motor Co., który jako jedyny nie skorzystał z rządowej pomocy wypłaca udziałowcom dywidendy od 2012 roku. W ubiegłym tygodniu poinformował, że podnosi dywidendę za ostatni kwartał z 10 centów do 12,5 centa na akcję.