Kupuj w Paryżu i Johannesburgu, leć przez Zurych

Podróż samolotem zawsze jest stresem. Tym większym, jeśli lot nie jest bezpośredni, czasem nawet trzeba się przesiadać kilka razy. Jak ten stres zmniejszyć? Starać się wybrać lotniska z łatwymi transferami i takie, gdzie można zrobić najlepsze zakupy. To zawsze uspokaja.

Publikacja: 22.03.2014 09:54

Kupuj w Paryżu i Johannesburgu, leć przez Zurych

Foto: Bloomberg

Najprzyjaźniejsze porty lotnicze dla pasażerów? Na świecie z pewnością lotniska na Dalekim Wschodzie, zwłaszcza Hongkong, Singapur, Bangkok. Tam chwilami ma się wrażenie, że to nie lotnisko, ale ogród botaniczny z kaskadami orchidei. Szemrzą strumyki, nikt nie myśli, że za szybą jest powalający upał, bądź szaleje monsun. To te lotniska wygrywają we wszystkich rankingach pasażerów.

Chwalony jest także seulski Incheon. Tyle że lotnisko jest ogromne, nie wszędzie są ruchome chodniki i aby się tam przesiąść zazwyczaj trzeba się mocno spieszyć i  kilkakrotnie pytać personel, czy z pewnością idziemy w dobrym kierunku. Ale nawet nie piękne wschodnie wzornictwo, czy najnowocześniejsze technologie upraszczające kontrolę bezpieczeństwa są największymi zaletami tego portu. T zaletą bez wątpienia jest jego personel. W życzliwości wobec pasażerów wychodzi daleko poza lotniskową przeciętną.

W Europie wygrywa Zurych. 50-minutowa przerwa w podróży daje gwarancje, że i my zdążymy na samolot i nadany bagaż poleci z nami. Przesiadka na rejsy międzykontynentalne w Zurychu jest atrakcją dla dzieci, bo w kolejce łączącej dwa terminale mogą przez chwilę poczuć się jak na szwajcarskiej łące - ryczą krowy, dzwonią ich dzwonki. Przyjazne są też Monachium, Amsterdam, Kopenhaga i Barcelona.

Niedaleko od najprzyjaźniejszych portów europejskich jest lotnisko im. Chopina w Warszawie. Niewielkie, więc czas przesiadki mocno skrócony, a odprawa paszportowa bardzo sprawna. Jedno jest niezrozumiałe: dlaczego tylko tutaj trzeba wyciągać z toreb zasilacze do telefonów i laptopów? Nawet Amerykanie tego nie wymagają.

Luksus na Heathrow

Wszystkie najlepsze europejskie porty jednak przebije Terminal 2 na londyńskim Heathrow, który pomieści 22 linie członkowskie Star Alliance latające na to lotnisko, w tym również LOT.  Zaprojektowany z azjatyckim rozmachem, budowany w bardzo trudnych warunkach, bo tuż obok funkcjonującego terminala będzie najłatwiejszym portem przesiadkowym w Europie.

Otwarcie planowane jest na 4 czerwca, chociaż już teraz wydaje się, że wszystko jest gotowe. Jako pierwszy przewoźnik z sojuszu Star Alliance przeniesie się tam amerykańska linia United. LOT razem z liniami Grupy Lufthansy - w październiku. Przedstawiciele portu nie ukrywają, że zawsze jak jest to w przypadku takiej inwestycji (terminal będzie miał przepustowość 30 mln pasażerów rocznie, czyli  trzykrotnie więcej, niż warszawskie Okęcie) na początku będą potknięcia i niedoróbki. Na terminalu 5, na Heathrow kłopoty z przeładunkiem bagażu trwały 2 tygodnie.

Lotniska najmniej przyjazne? W Europie paryskie Charles de Gaulle, zwłaszcza kiedy nie podróżujemy Air France. Kierowcy autobusików kursujących pomiędzy terminalami nie mają chyba żadnego rozkładu, po prostu jak dojadą, to są.

Na przesiadkę np. z LOT-u z Warszawy na samolot emirackich linii Etihad odlatujący do Abu Zabi trzeba przeznaczyć przynajmniej 3 godziny. Kontrola bezpieczeństwa ciągnie się w nieskończoność, a pracownicy lotniskowych służb zazwyczaj zajmują się znacznie bardziej sobą nawzajem, niż pasażerami. W wypadku takiej podróży - Warszawa - Abu Zabi - rozsądniej będzie wybrać się Air Berlinem do Berlina i tam łapać Etihad. Lotnisko Tegel jest wprawdzie obskurne, zakupy żadne, bo potwornie drogo, ale przesiadka prosta, chociaż trzeba się spory kawałek przespacerować.

To się ma zmienić, kiedy będzie nowe berlińskie lotnisko. Tylko kiedy? Najnowsza data otwarcia wyznaczona została na rok 2016. Wszyscy zadają sobie pytanie: jak to jest możliwe, że Niemcy, zazwyczaj tak dobrze zorganizowani, nie mogą wybudować  międzynarodowego lotniska. Teraz sami przyznają, że tak naprawdę najkorzystniej byłoby wszystko zburzyć i zacząć od nowa.

Do USA bez kiełbasy

Podróży do Stanów Zjednoczonych trzeba się dokładnie nauczyć. Że bagaż trzeba odebrać  na pierwszym lotnisku w USA, na które przylatujemy, że trzeba go ponownie nadać u przewoźnika, który dalej nas wiezie, że w tym bagażu pod żadnym pozorem nie może być nawet kawalątka swojskiej kiełbasy ani jabłka. Gdy celnicy je znajdą, kłopoty jak w banku.

I jeszcze jedno. Kolejki do odprawy paszportowej, która jest przeżyciem samym w sobie, bo to urzędnik decyduje, czy wjedziemy na teren USA, czy też nie. Czasami oczekiwanie trzy-, czterogodzinne nie jest niczym dziwnym. A tak jest zwłaszcza, gdy akurat z Pekinu i  Chengdu wylądują dwa Boeingi 747 pełne chińskich studentów, którzy niewiele mówią po angielsku, bo dopiero przyjechali się uczyć języka, za to zupełnie nie łapią się w dokumentach, jakie im są potrzebne do wjazdu. A skoro lotniskowe służby amerykańskie rzadko są pomocne, rozsądnie jest zarezerwować sobie dalszą podróż z kilkugodzinnym zapasem na przesiadkę.

Dlaczego tak drogo

Nawet najlepsze lotniska mają wspólny feler. Jedzenie, obojętne czy jest to kanapka kupiona w automacie, ciastko w barze, czy posiłek w restauracji, zawsze jest potwornie drogo. Pasażerowie korzystający z restauracji Sami Swoi na lotnisku Chopina przecierają oczy ze zdumienia, widząc rachunki. Podobnie jest we wszystkich barach. Może sytuację zmieni otwarcie McDonalda po otwarciu Terminala 1. Można dyskutować, czy fast food jest smaczny i zdrowy, ale ceny ma identyczne w każdej placówce. Dobrym rozwiązaniem jest wzięcie kanapki z domu. Napoje, niestety, trzeba kupić po przejściu kontroli bezpieczeństwa. I znów - nawet automat zdziera jak za zboże. Obojętne, czy to Paryż, Frankfurt, czy Warszawa.

Pokusy dla portfeli

Paryż, ale dotyczy to wyłącznie terminala Air France, wygrywa jako miejsce ciekawych zakupów. Nie jest tam tak drogo, jak w Zurychu. Dobre ceny, zwłaszcza kosmetyków. Podobnie zresztą jest w Amsterdamie, gdzie pasażerowie rzadko mogą sobie odmówić wydania pieniędzy na cebulki kwiatowe. Jeśli ktoś nie ma własnego ogrodu, może kupić przyjaciołom w prezencie. Ceny, jak to na lotnisku, wyższe niż w mieście, czy na bazarach nad kanałami, ale zrobienie zakupów wygodniejsze, bo tuż przed wejściem do samolotu.

Dobre ceny bywają na lotnisku warszawskim, zwłaszcza w czasie promocji. Pasażerowie transferowi kupują tutaj alkohol i kosmetyki, ale za głowę łapią się, kiedy widzą ceny książek w stoisku Virgina.

Najlepsze zakupy są na Dalekim Wschodzie i na chaotycznym Tambo w Johannesburgu. Nie chodzi o typowe wolnocłowe towary - alkohol i kosmetyki, ale wyroby etniczne, tekstylia, wcale nie droższe, niż na mieście, za to z pewnością wyższej jakości. Z kolei w Bangkoku atrakcją jest sklep z bawełnianymi i jedwabnymi  batikami Jima Thompsona, ponoć agenta CIA, który zakochał się w Tajlandii i uratował produkcję jedwabiu w tym kraju. Thompson już nie żyje, ale firma ma się doskonale, a i ceny rozsądne. Takie same jak w mieście.

Kosztuje, więc poczekamy

Lotnisko Schiphol znane jest także ze swojej punktualności. Oznacza to nie tylko gwarancję, że dolecimy zgodnie z rozkładem, ale i dyscyplinowanie niesfornych pasażerów. Dwa komunikaty wzywające spóźnialskich i jeśli się nie pojawią, ich bagaż błyskawicznie jest wyładowywany.

Znacznie łagodniej, chociaż po przygodach polskich polityków na lotniskach niemieckich raczej tego nie widać, traktowani są pasażerowie w Monachium i Frankfurcie. Tam samoloty czekają, zwłaszcza te ostatnie z wieczornego rozkładu.

Władze lotnisk robią wszystko we współpracy z przewoźnikami, żeby pasażerowie, którzy się tam przesiadają, a najczęściej również ich bagaż, zdążyli na połączenie. Jeśli nie zdąży, i lotnisko, i linię lotniczą taki zabłąkany pasażer kosztuje drożej. Nie mówiąc, że sfrustrowany człowiek zawsze jest kłopotem...

Najprzyjaźniejsze porty lotnicze dla pasażerów? Na świecie z pewnością lotniska na Dalekim Wschodzie, zwłaszcza Hongkong, Singapur, Bangkok. Tam chwilami ma się wrażenie, że to nie lotnisko, ale ogród botaniczny z kaskadami orchidei. Szemrzą strumyki, nikt nie myśli, że za szybą jest powalający upał, bądź szaleje monsun. To te lotniska wygrywają we wszystkich rankingach pasażerów.

Chwalony jest także seulski Incheon. Tyle że lotnisko jest ogromne, nie wszędzie są ruchome chodniki i aby się tam przesiąść zazwyczaj trzeba się mocno spieszyć i  kilkakrotnie pytać personel, czy z pewnością idziemy w dobrym kierunku. Ale nawet nie piękne wschodnie wzornictwo, czy najnowocześniejsze technologie upraszczające kontrolę bezpieczeństwa są największymi zaletami tego portu. T zaletą bez wątpienia jest jego personel. W życzliwości wobec pasażerów wychodzi daleko poza lotniskową przeciętną.

Pozostało 88% artykułu
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?
Biznes
Zygmunt Solorz wydał oświadczenie. Zgaduje, dlaczego jego dzieci mogą być nerwowe
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Znamy najlepszych marketerów 2024! Lista laureatów konkursu Dyrektor Marketingu Roku 2024!