Bezprawie
Kontrola wykazała fatalne oznakowanie robót drogowych. Niewłaściwie oznakowanych było aż 70 proc. z nich. Okazuje się, że po zakończeniu prac drogowcy, zamiast usunąć znaki, pozostawiają je. Wprowadza to w błąd kierowców. Przykład: na jednej z dróg w powiecie białostockim stał znak ograniczający prędkość do 20 km na godzinę z powodu remontu jezdni, choć naprawa była już zakończona. Na innej drodze – w miejscowościach Woroszyły oraz Wólka Przedmieście – ustawiono znaki ograniczenia prędkości do 30 km/h, które w ogóle nie powinny się tam znaleźć. Podczas kontroli przedstawiciel gminy zarządzającej ruchem stwierdził, że znaki zostały ustawione nielegalnie. Dokumentacji zatwierdzającej ograniczenia w ruchu brakowało w starostwie żywieckim – znaki stoją w gminie Wieprz nie wiadomo od kiedy i dlaczego.
Na drodze gminnej Słabęcin–Sukowy w województwie kujawsko-pomorskim brakuje odpowiedniego oznakowania, choć jest ona szczególnie niebezpieczna. W czasie akcji kontrolnej NIK doszło tam do wypadku śmiertelnego oraz do dziewięciu kolizji. Jest to wąska droga, o 3,5-metrowej jezdni, ze słabo utwardzonym poboczem, ostrym łukiem i sąsiadującymi z nią gospodarstwami rolnymi.
70 procent robót na drogach wojewódzkich, powiatowych i gminnych było zdaniem NIK źle oznakowanych
– Dopuszczona maksymalna prędkość 90 km/h może być przyczyną wypadku, zwłaszcza podczas wymijania lub omijania pojazdów lub pokonywania mało widocznego zakrętu – stwierdzili inspektorzy NIK.
Kontroli poddano 22 drogi wojewódzkie, 45 dróg powiatowych oraz 50 gminnych. Badano zwłaszcza miejsca, w których zdarzają się wypadki, oraz fragmenty tras o złym stanie technicznym. Skala nieprawidłowości sprawiła, że pozytywną ogólną ocenę kontrolerów zyskało jedynie czterech na 32 ocenianych zarządców ruchu.
Winnych nie ma
Wiele nieprawidłowości dotyczyło obowiązkowych kontroli na drogach, jakie powinny wykonywać zarządy województw, gmin i powiatów. Ale i zarządzanie ruchem pozostawia wiele do życzenia. Na przykład do zatwierdzenia przedkładane były projekty organizacji ruchu, dla których brakowało koniecznych opinii, w tym policji. Zastrzeżenia budził także poziom merytoryczny samych projektów. Były i takie, w których zabrakło rzetelnych danych dotyczących drogi i ruchu na niej. Z powodu rozmycia kompetencji dochodziło do sytuacji, gdy nie było wiadomo, kto jest odpowiedzialny za zarządzanie ruchem, a tym samym za bezpieczeństwo na drodze.