Według prokuratora generalnego Erica Holdera w ataki hakerskie i szpiegostwo przemysłowe zaangażowani byli: Wang Dong, Sun Kailiang, Wen Xinyu, Huang Zhenyu i Gu Chunhui. Celem ataków były przede wszystkimi spółki z sektora energetycznego oraz metalurgicznego, w tym między innymi takie potęgi jak U.S. Steel Corp., Westinghouse, Alcoa, Allegheny Technologies, SolarWorld czy związki zawodowe United Steel Workers Union. Te osoby "utrzymywały nielegalną łączność z systemami komputerowymi ofiar w celu kradzieży informacji, które mogłyby okazać się przydatne" – oświadczył Holder. Według niego w kilku przypadkach hakerzy weszli w posiadanie informacji, które w danym momencie były niezwykle cenne dla chińskich spółek prowadzących podobną działalność. Amerykańskim służbom udało się ustalić, że ataki zapoczątkowano z jednego budynku w Szanghaju.
Zarówno Departament Sprawiedliwości jak i Departament Stanu po raz pierwsi w sposób tak otwarty oskarżyli stronę chińską o elektroniczne szpiegostwo. "Jesteśmy bardzo zaniepokojeni sponsorowanymi przez chiński rząd aktami cyberkradzieży tajemnic przemysłowych i handlowych oraz innych informacji w celu osiągnięcia przewagi gandlowej" – oświadczyła rzeczniczka Departamentu Stanu Jen Psaki. O tym, że temat ten był także poruszany podczas chińsko-amerykańskiego szczytu w marcu br. przypomniał także sekretarz prasowy Białego Domu Jay Carney. Przypomniał też, że w odróżniewniu od Chin działania wywiadowcze Stanów Zjednoczonych nie są podporządkowane osiąganiu kokretnych celów ekonomicznych czy handlowych, a jedynie służą obronie interesów państwa.
W odpowiedzi na oskarżenia Pekin zagroził zerwaniem kontaktów roboczych ze Stanami Zjednoczonymi. Rzecznik chińskiego MSZ określił oskarżenia jako "krańowy absurd". Z kolei Departament Stanu USA oświadczył, że problem szpiegostwa komputerowego powinno się wyjaśnić w drodze bilateralnych rozmów. Szanse na ekstradycję osób oskarżonych w USA są jednak równe zeru.