Wbrew górniczym protestom zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej konsekwentnie zmierza do celu, którym jest realizacja programu oszczędnościowego mającego uratować firmę przed utratą płynności finansowej. Zarząd postanowił też wyciągnąć konsekwencje wobec tych liderów związkowych, którzy – organizując nielegalny podziemny strajk w kopalni Budryk – przyłączyli się do niedawnej akcji strajkowej w obronie miejsc pracy w Kompanii Węglowej. Dziewięciu działaczy otrzymało już zawiadomienie o zamiarze wypowiedzenia umowy o pracę. Ta iskra rozpaliła i tak już mocno napięte nastroje wśród górników.
Związkowcy przekonują, że decyzja zarządu JSW jest złamaniem porozumienia podpisanego w sprawie Kompanii Węglowej (KW). W porozumieniu tym jedynie zarząd KW zadeklarował, że nie będzie wyciągał żadnych konsekwencji wobec pracowników protestujących przeciwko likwidacji kopalń. Tymczasem związkowcy utrzymują, że podczas negocjacji rząd zapewnił podobną ochronę również górnikom z innych spółek węglowych, wspierających protesty. Wiceminister skarbu Rafał Baniak miał nawet za to ręczyć słowem honoru.
– Okazuje się, że mamy premierów, którzy kłamią, i ministrów bez honoru – kwituje Przemysław Skupin, przewodniczący WZZ Sierpień '80 w KW.
JSW tłumaczy, że wyciąga konsekwencje tylko wobec tych działaczy, którzy organizowali protesty pod ziemią, ryzykując bezpieczeństwo ludzi. Rafał Baniak odmówił komentarza.
Niektórzy spekulują, że jeśli dojdzie na Śląsku do kolejnej fali protestów, to dni Zagórowskiego w fotelu prezesa będą policzone. – Zderzył się ze ścianą i miał dwa wyjścia: albo podać się do dymisji, albo iść na całość. Wybrał drugi scenariusz, postanowił więc polec w walce z honorem – komentuje proszący o anonimowość menedżer z branży węglowej.