Założenia większej integracji w dziedzinie energii podobają się w Unii wszystkim, może z wyjątkiem Grecji. Przygotowany przez Komisję Europejską projekt unii energetycznej był wczoraj po raz pierwszy dyskutowany w gronie ministrów państw UE.
Jak mówił Andrzej Dycha, wiceminister gospodarki, przedstawiciel Grecji był jedynym, który zgłaszał zastrzeżenia.
Długa droga
Nie znaczy to jednak, że wszystkie punkty planu zyskają poparcie większości, gdy przyjdzie do głosowania nad konkretnymi projektami legislacyjnymi, które KE ma przedstawić przed wakacjami. Bo przyszłość polityki energetycznej dla każdego oznacza coś innego.
– Niemiecki wicekanclerz podkreślał rolę odnawialnych źródeł energii, francuski minister mówił o energii nuklearnej, a hiszpański o połączeniach ponadgranicznych – wyliczał Dycha. On sam podkreślał dwa główne polskie cele: bezpieczeństwo energetyczne i niższe ceny energii.
Jednym z punktów propozycji KE jest większa przejrzystość kontraktów zawieranych z zewnętrznym dostawcami. Komisja miałaby uzyskać prawo wglądu do każdej umowy międzyrządowej, jeszcze przed jej podpisaniem. A także pod pewnymi warunkami miałaby kontrolować umowy między podmiotami komercyjnymi.