Finałowy turniej NCAA nazywany "marcowym szaleństwem" znalazł się na półmetku. Według ekspertów firmy Challenger, Gray and Christmas w czasie trwania finałowego turnieju miliony pracowników biorą dni chorobowe, spóźniają się do pracy z powodu oglądanych po nocach transmisji i przeznaczają więcej czasu na lunche. W pierwszych dniach turnieju, kiedy mecze są toczone podczas dni roboczych, często w godzinach pracy straty są największe, bo urządzenia mobilne umożliwiają oglądanie transmisji na żywo.
Około 60 milionów Amerykanów wypełnia także własne drabinki turniejowe, próbując wytypować jego zwycięzcę. Najczęściej wyszukiwanie informacji o drużynach i typowanie odbywa się kosztem czasu pracy.
Mimo spadku wydajności wiele firm nie zakazuje pracownikom oglądania transmisji, często traktując turniej jako imprezę integracyjną. Na przykład Tom Harness, właściciel firmy technologicznej Harness TechED wstawił do biura wielkoekranowy telewizor, aby pracownicy nie oglądali transmisji po kątach. W dużych firmach dyskusje na temat szans poszczególnych drużyn włączają się często pracownicy różnych działów, którzy poznają się nawzajem. W biurach organizuje się wspólne typowanie wyników z nagrodami rzeczowymi dla zwycięzców. Nie przeszkadza to Amerykanom w robieniu własnych, nielegalnych zakładów. Na turniej na pewno nie narzekają właściciele barów i pubów, które w tym czasie przeżywają prawdziwe oblężenie.