Poinformował o tym dziś prezes Gazpromu Aleksiej Miller. Dostawy gazu do Turcji mają ruszyć w grudniu 2016 r. Termin wydaje się napięty, zwraca uwagę agnacja Prime, ale w tej inwestycji wszystko jest łatwiejsze, bo zostanie wykorzystana baza materiałowo-wykonawcza przygotowana do przerwanego gazociągu South Stream.

Nikt gazociągu do rosyjskiej Anapy została zbudowana w 2014 r. Odcinek podmorski będzie się w większości pokrywać z trasą South Stream. Zamówione rury od pół roku czekają w porcie w bułgarskim Burgas. Gazociąg ma mieć moc przesyłową 63 mld m3 rocznie. Z tego 47 mld m3 ma trafić do nowego hubu przy granicy turecko-greckiej. Resztę gazu otrzyma Turcja.

Analitycy nazywają Turecki Potok drogą donikąd. Urywa się ona bowiem na granicy turecko-greckiej i nie wiadomo w jaki sposób gaz miałby dalej trafić do Europy Zachodniej. Unia nie podchwyciła pomysłu Gazpromu, by zbudować własne połączenie z hubem.

W kwietniu Bułgaria, Rumunia i Grecja podpisały w Sofii porozumienie w sprawie wspólnej budowy gazowych połączeń między tymi krajami. Nowe porozumienie oznacza budowę gazowego korytarza między trzema krajami, który pozwoli wzajemnie zaopatrywać się w gaz, który Bułgaria kupi w Azerbejdżanie oraz terminalu LNG w Grecji. Koszt inwestycji to ok. 220 mln euro. Połączenie ma być gotowe w 2018 r.

W tej sytuacji jedynym chętnym na gaz z nowej rosyjskiej rury pozostają Węgrzy. Nie wiadomo jednak jak mieliby go otrzymać.