W ramach realizowanego przez rząd programu do dotowanej przez państwo Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK), powołanej w celu likwidacji zakładów wydobywczych, przeniesiono sześć kopalń lub ich części. Z tego wydobycia zaprzestał tylko Kazimierz-Juliusz, gdzie skończyły się zasoby dostępnego surowca.
Spośród pozostałych pięciu kopalń tylko dwie faktycznie prowadzą wydobycie: Brzeszcze i Makoszowy. Okazuje się, że obie trafią do inwestorów. W ten sposób SRK stała się jedynie furtką dla węglowych spółek do przenoszenia tam niewygodnych aktywów wraz z rzeszą pracowników, którym państwo wypłaca poprzez przez tę spółkę sowite odprawy.
Zdążyć przed wyborami
Na tydzień przed wyborami parlamentarnymi rządowi udało się zrealizować to, czego nie był w stanie zrobić od kilku miesięcy, a więc przekonać spółki energetyczne do przejęcia nierentownych kopalń. Tauron podpisał już wstępną umowę na zakup Brzeszcz. Choć wcześniej zarząd energetycznego koncernu opierał się przed zakupem tego zakładu i szukał partnerów do tej transakcji, ostatecznie zgodził się przejąć kopalnię za 1 zł.
Zakup Brzeszcz analizował też czeski koncern EPH, który pięć lat temu kupił od Kompanii Węglowej przeznaczoną do likwidacji kopalnię Silesia. Prezes Silesii Michał Herman ujawnił, że EPH oszacowało wartość Brzeszcz na minus 500 mln do nawet minus 700 mln zł. – Gratuluję Tauronowi przejęcia takiej kopalni – mówi z przekąsem Herman.
Tauron będzie prawdopodobnie musiał zwrócić 80 mln zł rządowej pomocy publicznej dla Brzeszcz, a także dokonać tam inwestycji rzędu 300 mln zł. Na te cele zaplanowano emisję wartą 400 mln zł, którą ma objąć Skarb Państwa w zamian za udziały w spółkach pod swoją kontrolą.