Chiny i USA to kraje, które emitują do atmosfery najwięcej dwutlenku węgla. Trzy lata temu ich udział w globalnej emisji sięgał 40 proc., podała EIA (amerykańska Administracja Informacji Energetycznej). Jednak w ostatnich latach oba kraje ogłosiły chęć zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych (GHG).

Plany Amerykanów zakładają redukcję o 17 proc. do 2020 r. (w porównaniu z poziomem z 2005 r.), a chińskie - o 20 proc. Państwo Środka ogłosiło też, że w tym roku 20 proc. energii pochodzi ze źródeł odnawialnych.

Trzy lata temu w USA 80 proc. emisji CO2 pochodziło z energetyki, a reszta m.in. z cementowni, wielkich ferm hodowlanych, zmian urbanizacyjnych, a także z przemysłu leśnego. Wśród największych trucicieli w USA jest też transport (samochody prywatne i służbowe). Dlatego najważniejszym mechanizmem redukcji emisji w transporcie jest zmniejszeniu zużycia paliwa (mniejsze, ekonomiczniejsze samochody) oraz surowsze normy emisji dla aut dostawczych i ciężarowych.

Co do Chin, to w 2008 r. wyprzedziły Amerykę w poziomie emisji CO2. Trzy lata temu była ona na mieszkańca o jedną trzecią większa niż w USA, a na jednostkę przemysłową o 70 proc. wyższa.

W Chinach potrzeba większej równowagi w rozwoju. Chiński wzrost zapotrzebowania na energię w przeszłości był napędzany przez pięcioletnie planowanie i skupiał się głównie na popycie ze strony przemysłu. Chiny wciąż się uprzemysławiają, więc zapotrzebowanie na energię wzrośnie, pomimo spowolnienia wzrostu gospodarczego i przejścia do mniej energochłonnych gałęzi przemysłu. USA i Chiny przedstawią szczegóły swoich planów redukcji gazów cieplarnianych i wezmą udział w globalnej dyskusji na najbliższej sesji konwencji klimatycznej ONZ. Odbędzie się ona między 30 listopada a 11 grudnia w Paryżu.