Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez Izbę Gospodarczą Ciepłownictwo Polskie, praktycznie wszystkie przedsiębiorstwa mają wymagany prawem stan zapasów czarnego paliwa potrzebnego do produkcji ciepła systemowego.
Jedynie kilka firm nie potwierdziło bezpiecznych rezerw. Ich brak wynika jednak bardziej z opóźnień w dostawach niż ze zbyt małej ilości zakupionego węgla. – Zapasy wystarczą na produkcję od kilku tygodni do kilku miesięcy. Pozwolą na zapewnienie ciągłości produkcji ciepła systemowego zimą. Problem może się pojawić w miesiącach wczesnej wiosny, zwłaszcza jeśli temperatura będzie wciąż niska – twierdzi Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie.
Problemy z odpowiednią ilością paliwa w tym sezonie grzewczym mogą wystąpić tylko w indywidualnych przypadkach. Ale brak węgla dobrej jakości, tj. o zawartości siarki na poziomie 0,6 proc., może stać się powszechny w sezonie 2018/2019. Jeśli mrozy potrwają dłużej, część ciepłowników będzie musiała czerpać z węgla zakupionego na kolejny rok. Te przetargi startują niebawem i już jest pewne, że będzie drożej. Ceny węgla dla ciepłowni w ciągu roku poszły w górę od 40 do 80 proc. i dziś tona kosztuje nawet 330 zł bez uwzględniania kosztów transportu.
– Przedsiębiorcy muszą patrzeć kilka miesięcy do przodu. Zwłaszcza że już w grudniu i styczniu będą rozstrzygane przetargi na dostawy przyszłoroczne. Nie ma przy tym informacji ani ze strony ministerstwa, ani polskich spółek węglowych o wielkości przyszłorocznej produkcji węgla, zwłaszcza tego z małą zawartością siarki – tłumaczy Szymczak.