Pandemia może zwiększyć kredytową zapaść

Klienci mogą być ostrożniejsi w zaciąganiu długów, a banki mogą zaostrzyć warunki udzielania finansowania.

Publikacja: 28.10.2020 21:00

Pandemia może zwiększyć kredytową zapaść

Foto: Adobe Stock

Na koniec września wartość kredytów i innych należności (głównie od gospodarstw domowych i przedsiębiorstw niefinansowych) polskiego sektora bankowego urosła tylko o 0,1 proc. rok do roku.

Jednak ekonomiści PKO BP zwracają uwagę, że po korekcie zmiany kursów walut nastąpił spadek kredytów – pierwszy w historii danych NBP (czyli od 1997 r.). Głównie odpowiadają za to firmy, których kredyty (nieskorygowane o efekty kursowe) spadły we wrześniu rok do roku o 4 proc. To trzeci z rzędu miesiąc spadku: wcześniej rosły po około 5 proc. Nadal zwiększają się kredyty dla gospodarstw domowych, które odpowiadają za 62 proc. należności banków od sektora niefinansowego: urosły we wrześniu o 2,7 proc. rok do roku. Przed pandemią przyrost sięgał tu około 7 proc.

Za zapaść na rynku kredytów odpowiadają czynniki popytowe i podażowe, choć zdaniem ekspertów większy wpływ mają te pierwsze. Widać to w szczególności po firmach, których zapotrzebowanie na kredyty spadło w czasie pandemii, bo ograniczyły wydatki inwestycyjne, a dodatkowo zostały zasilone dużym wsparciem dzięki rządowym tarczom antykryzysowym (z samej tylko tarczy finansowej PFR trafiło do nich ponad 60 mld zł). W efekcie szybko przybyło im depozytów – na koniec września były o prawie 30 proc. wyższe niż rok temu – i poprawiła się ich płynność. „Dane NBP potwierdzają wysoką płynność sektora przedsiębiorstw w przeddzień wybuchu drugiej fali pandemii (66,6 mld zł depozytów więcej niż w lutym)" – zwracają uwagę ekonomiści PKO BP.

Większa płynność firm to mniejsze zapotrzebowanie na kredyty, szczególnie na te bieżące. Ich wartość na koniec września była o 13 proc. niższa niż rok temu, to pierwszy tak duży spadek od dekady. Kredyty inwestycyjne firm urosły po wrześniu o 3,6 proc., tylko nieznacznie wolniej niż przed pandemią.

W przypadku gospodarstw domowych dane Biura Informacji Kredytowej wskazują, że od maja, czyli od odmrożenia gospodarki po marcowo-kwietniowym lockdownie, sprzedaż kredytów odbijała. Wciąż jest jednak dużo mniejsza niż rok temu. Sprzedaż tych mieszkaniowych i gotówkowych, największych pod względem wartości, była we wrześniu odpowiednio o 2,5 proc. i 23 proc. niższa. Według NBP stan kredytów konsumpcyjnych był we wrześniu taki sam jak rok temu, a złotowych mieszkaniowych o 10 proc. wyższy.

We wrześniu popyt na hipoteki, mierzony przez BIK, był o 5 proc. wyższy niż rok temu, to pierwszy dodatni wynik od początku pandemii. – Jednak sytuacja na rynku hipotek jest determinowana nie tylko zachowaniem klientów, ale też banków udzielających kredytów. We wrześniu poluzowały wymagania m.in. co do wkładu własnego. Wrześniowy wzrost popytu pokazuje optymizm w zakresie chęci zaciągania kredytów mieszkaniowych, ale w październiku mamy nawrót pandemii. Ważna będzie reakcja zarówno samych potencjalnych kredytobiorców, jak i banków, które w warunkach rosnącej niepewności mogą zdecydować się na ponowne zaostrzenie polityki kredytowej, co będzie skutkować znowu ograniczoną dostępnością kredytów – prognozuje prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK.

– Banki stały się bardziej rygorystyczne w zakresie selekcji i oceny wiarygodności klientów wnioskujących o kredyty konsumpcyjne. W zakresie hipotek widzimy dużą aktywność, co jest efektem niskich stóp procentowych i zakupów w celach inwestycyjnych – mówi Joao Bras Jorge, prezes Banku Millennium.

Dodaje, że w firmach widać sygnały przełomu. – Aktywność klientów w zakresie kredytów inwestycyjnych jest większa, może się to przełożyć niebawem na wzrost tych kredytów. Nadal słaby jest popyt na obrotowe – dodaje.

Są też czynniki podażowe hamujące akcję kredytową: wysokie od lat wymogi regulacyjne i kapitałowe, podatek bankowy, wysokie składki na BFG, a teraz także niskie stopy procentowe i wzrost ryzyka kredytowego. To wszystko bije w rentowność sektora. Ale zdaniem prezesa Banku Millennium więcej się mówi niż faktycznie się dzieje w zakresie zaostrzania warunków i ograniczania akcji kredytowej przez banki. – Może nieco dotyczy to kredytów konsumpcyjnych. Zmiany są punktowe, dotyczą głównie sektorów czy osób najmocniej dotkniętych pandemią – dodaje.

Na koniec września wartość kredytów i innych należności (głównie od gospodarstw domowych i przedsiębiorstw niefinansowych) polskiego sektora bankowego urosła tylko o 0,1 proc. rok do roku.

Jednak ekonomiści PKO BP zwracają uwagę, że po korekcie zmiany kursów walut nastąpił spadek kredytów – pierwszy w historii danych NBP (czyli od 1997 r.). Głównie odpowiadają za to firmy, których kredyty (nieskorygowane o efekty kursowe) spadły we wrześniu rok do roku o 4 proc. To trzeci z rzędu miesiąc spadku: wcześniej rosły po około 5 proc. Nadal zwiększają się kredyty dla gospodarstw domowych, które odpowiadają za 62 proc. należności banków od sektora niefinansowego: urosły we wrześniu o 2,7 proc. rok do roku. Przed pandemią przyrost sięgał tu około 7 proc.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Banki
Zysk Pekao wyraźnie powyżej oczekiwań. Mocny początek roku
Banki
Lista hańby. Największe banki UE wciąż wspierają rosyjską wojnę
Banki
Lepszy początek roku Deutsche Banku, gorszy BNP Paribas
Banki
Saga frankowa drenuje banki. Czy uchwała Sądu Najwyższego coś zmieni?
Banki
Zmiany w zarządzie największego polskiego banku. Nowy wiceprezes PKO
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił