Reklama

Banki znów pod lupą

Reforma banków na świecie jest daleka od zakończenia. Dowodzą tego chociażby kłopoty Cypru - uznali szefowie banków centralnych i ministrowie finansów, najbogatszych krajów świata, którzy podczas weekendu obradowali pod Londynem

Publikacja: 12.05.2013 11:38

Banki znów pod lupą

Foto: Bloomberg

W skład G7 wschodzą Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Japonia, Włochy, Francja, Niemcy i Kanada.

Przypomniano, że to banki właśnie wywołały kryzys, który nęka świat od 2008 roku, a  brytyjski minister finansów, George Osborne podkreślał, że nie ma na świecie banków, które są zbyt duże i ważne, by nie mogły upaść.

Tyle, że między najbogatszymi pojawiają się coraz większe rozdźwięki. W G7 panuje przekonanie, że Niemy mogłyby zrobić o wiele więcej, niż dotychczas, aby wzmocni strefę euro, która pozostaje najsłabszym ogniwem w światowej gospodarce. Z kolei władze  w Berlinie obawiają się, że w przyszłości ratowanie banków europejskich może zbytnio obciążyć finanse tego kraju. Z kolei analitycy ostrzegają, że to Niemcy właśnie powinny zabrać się na poważnie za własny sektor bankowy, bo inaczej same staną w obliczu wewnętrznego kryzysu finansowego.

Japończykom uszło na sucho drukowanie pieniędzy, które ma na celu osłabienie jena. Finansowa elita świata uznała, że temu krajowi nie udało się jeszcze wyjść z kryzysu wywołanego  katastrofalnym w skutkach trzęsieniem ziemi i tsunami, więc chwilowe osłabienia waluty, choć sztuczne, to jednak jest uzasadnione. Władze w Tokio jedynie usłyszały ostrzeżenie, że w żadnym wypadku nie wolno im manipulować kursem jena, a jedynie powinno wesprzeć wychodzenie z kryzysu. Nie wiadomo jednak na czym polega  różnica między „manipulacją" i „wspieraniem", więc narastają obawy, że tak naprawdę Japończycy zamierzają pobudzić gospodarkę poprzez danie szansy przedsiębiorstwom, by mogły zwiększyć eksport.  Tyle, że świat od dawna już naciskał Japończyków, żeby zrobili „coś" dla pobudzenia gospodarki, więc teraz G7 nie  bardzo ma argumenty do upominania ich, że jen jest zbyt słaby. A dodatkowo przecież wiadomo, że i Rezerwa Federalna i Bank of England robiły dokładnie to samo wówczas, gdy dolegliwości kryzysu były najdotkliwsze.

W ostatni piątek jen był najsłabszy od 4 lat, a jego kurs wynosił powyżej psychologicznej granicy 100 jenów za dolara. Głównym powodem takiego osłabienia waluty było wykupowanie przez japońskich inwestorów zagranicznych obligacji. Było to zresztą oczekiwane od czasu, kiedy Bank Japonii ogłosił plan stymulowania gospodarki.

Reklama
Reklama

G7 jest dzisiaj wyraźnie podzielone co do podejścia do dalszych oszczędności. Francuzi, Włosi i Amerykanie uważają, że cięcia i oszczędności są zbyt dotkliwe, podczas gdy Niemcy, Brytyjczycy i Kanadyjczycy są zdania, że jest to sposób na najszybsze wyjście z kryzysu. Ostatecznie jednak  George Osborne wyraźnie chcąc zadowolić wszystkich stwierdził, że z jednej strony dyscyplina fiskalna jest niesłychanie ważna, ale z drugiej strony jest miejsce na  pewną elastyczność. Czyli każdy może to interpretować tak, jak mu pasuje. Co do jednego tylko panuje pełna zgoda: banki trzeba znów wziąć pod lupę.

W skład G7 wschodzą Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Japonia, Włochy, Francja, Niemcy i Kanada.

Przypomniano, że to banki właśnie wywołały kryzys, który nęka świat od 2008 roku, a  brytyjski minister finansów, George Osborne podkreślał, że nie ma na świecie banków, które są zbyt duże i ważne, by nie mogły upaść.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Banki
Putin znosi tajemnicę bankową w Rosji. Policja zablokuje każde konto
Banki
Wysoki zysk mimo problemu frankowego, mBank powoli wychodzi na prostą
Banki
ING Bank Śląski z kolejnym mocnym kwartałem. Wyniki zaskakują
Banki
Raiffeisen z ogromną stratą w Rosji. Koniec zarabiania na rosyjskiej wojnie
Banki
Prezes Santander BP mówi, co dalej z bankiem po wielkiej transakcji
Reklama
Reklama