Rządy Belgii, Holandii i Luksemburga wyłożą wspólnie 11,2 mld euro, żeby ratować Fortis. Wczoraj rząd Islandii przejął pakiet 75 proc. akcji Glitnir Bank, trzeciego największego w tym kraju. Natomiast brytyjski bank hipoteczny Bradford & Bingley został podzielony. Jego oddziały i operacje przejmie hiszpański Santander, udzielone zaś przez niego kredyty hipoteczne i pożyczki – ich wartość szacowana jest na 41,3 mld funtów – zostaną dodane do brytyjskiego długu publicznego.
– Europa przejęła strategię działania od Stanów Zjednoczonych. Skala interwencjonizmu rośnie, oddalamy się od liberalnej, rynkowej ekonomii – mówi prof. Leszek Pawłowicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. – Gdyby było inaczej, z pewnością byłoby więcej bankructw, ale też ci, którzy narozrabiali, nie mieliby podstaw, by podejmować podobne decyzje w przyszłości.
Fortis jest tą instytucją, która z pewnością na kopiowaniu amerykańskiej strategii skorzysta.
– Mogliśmy nie interweniować. Jednak było pytanie: czy Fortis przetrwa do poniedziałku – tłumaczył wczoraj holenderski minister finansów Wouter Bos. Holenderski rząd, podobnie jak belgijski i luksemburski, będzie miał po 49 proc. udziałów w bankach Fortis działających w tych krajach. Plan ratunkowy obejmuje także sprzedaż akcji ABN Amro, które holendersko-belgijska grupa kupiła w ostatnim roku. Zainteresowany przejęciem miał być ING – wieczorem jednak jego przedstawiciele poinformowali, że nie złożą oferty.
W takim razie być może Fortis Bank Polska nie będzie wystawiany na sprzedaż (”Rz” pisała w sierpniu o tym, że taka transakcja jest możliwa). – Wydarzenia w krajach Beneluksu nie wpływają na naszą bieżącą działalność – komentuje wczorajsze informacje Jan Bujak, prezes Fortis Banku w Polsce.