23 proc. badanych deklaruje, że ma jeden kredyt bankowy, a kolejne 7 proc. przyznaje się do co najmniej dwóch – wynika z najnowszego sondażu GfK dla „Rz” (21 – 25 października na próbie 1 tys. dorosłych osób). Rok temu na posiadanie zobowiązania wskazało 22 proc. badanych.
Jak podkreślają sami bankowcy, w ich instytucjach łatwiej niż przed rokiem można dziś pożyczyć pieniądze. – Od końca lipca oferujemy naszym aktywnym klientom gotowe limity kredytowe i szybką ścieżkę ich uruchomienia. W efekcie odnotowaliśmy ponaddwukrotny wzrost sprzedaży kredytów konsumpcyjnych w stosunku do poprzednich miesięcy – mówi Cezary Kocik, dyrektor MultiBanku. W PKO BP aż 80 proc. pożyczek gotówkowych trafia do dotychczasowych klientów.
Na ostrożniejszą politykę kredytową wpływ mają także zalecenia Komisji Nadzoru Finansowego, wprowadzające ostrzejsze zasady badania sytuacji finansowej klientów. Od końca sierpnia obowiązuje tzw. rekomedacja T. Zgodnie z nią, w przypadku osób zarabiających nie więcej niż średnią krajową, łączne wydatki na kredytowe raty nie powinny przekraczać połowy dochodów netto. W przypadku kredytobiorców o wyższych dochodach limit rośnie do 65 proc. Te zalecenia mają ograniczyć skalę psucia się portfela kredytowego banków.
Z danych NBP wynika, że wrzesień przyniósł pogorszenie jakości kredytów klientów indywidualnych. Udział należności zagrożonych w całkowitej kwocie kredytów wzrósł do 7,2 proc. To 0,5 pkt proc. więcej niż trzy miesiące wcześniej. Jedna trzecia ogólnej kwoty złych kredytów krajowych banków przypada na kredyty konsumpcyjne dla klientów indywidualnych. Tu udział należności zagrożonych wynosił w końcu września 16,9 proc. wobec 15,8 proc. trzy miesiące wcześniej. W kredytach mieszkaniowych udział należności zagrożonych wzrósł z 1,6 proc., w końcu czerwca do 1,8 proc. trzy miesiące później.
Z badania GfK wynika jednak, że zmniejszyła się grupa osób, które na spłatę kredytów przeznaczają ponad połowę swoich dochodów. Obecnie jest to tylko 3 proc. osób zapożyczonych w bankach wobec 9 proc. przed rokiem. Częściowo może to być efekt poprawy sytuacji finansowej klientów, ale także restrukturyzacji starych kredytów. – Część osób, która nie radziła sobie ze spłatą zadłużenia, zaciągnęła kredyt konsolidacyjny, który spłaca się dłużej, ale raty są dużo niższe – ocenia Adam Pietkiewicz z firmy doradczej Deloitte.