Zapada na niego rocznie ponad 23 tys. mieszkańców naszego kraju i tyle samo umiera. Choć rak płuca – najbardziej zabójczy z nowotworów – nie jest najczęstszym ani wśród kobiet, ani wśród mężczyzn, pod względem śmiertelności wyprzedza raka piersi u pań i gruczołu krokowego u panów. Tegoroczny raport Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny (NIZP–PZH) pokazuje, że poziom umieralności kobiet z powodu raka piersi w trzynastu województwach w latach 2015 i 2016 był wyższy niż pięć lat wcześniej, a obniżył się tylko w trzech.
Pierwsze wyraźne sygnały raka płuca łatwo przeoczyć. Chory – najczęściej palący papierosy – nie zauważa albo ignoruje zmianę w częstotliwości kaszlu, który towarzyszy mu od lat. Ponieważ miąższ płucny nie jest unerwiony bólowo, człowiek może mieć guza wielkości pięści i nawet go nie poczuć, a typowe objawy raka – kaszel, ból w klatce piersiowej czy krwioplucie – zwyczajnie zbagatelizować.
To sprawia, że wielu chorych do specjalisty trafia zwykle, gdy na operację, wciąż jedyny skuteczny sposób na całkowite wyleczenie, jest już za późno. Gdyby nie to, większość chorych na któryś z kilkunastu typów złośliwego raka płuca można by uratować. Badania dowiodły, że wykrycie zmiany wielkości 1 cm i wdrożenie terapii przed upływem miesiąca przynosi całkowite wyleczenie u 93 proc. pacjentów. Kłopot w tym, że w Polsce zbyt późno diagnozowanych jest aż 90 proc. chorych. Większość z nich umiera przed upływem pięciu lat od zachorowania.
Kłopotem jest wciąż dostęp do wczesnej diagnostyki i leczenia. Jak tłumaczy prof. Andrzej Marszałek, konsultant krajowy w dziedzinie patomorfologii i prezes Polskiego Towarzystwa Patologów, żeby zaproponować pacjentowi optymalne, zindywidualizowane leczenie, trzeba pobrać jak największą ilość tkanki nowotworowej, a to jest często skomplikowane – po pierwsze, ze względu na lokalizację guza, a po drugie, ze względu na stan pacjenta. – Dlatego tak ważne jest, by już po wstępnej diagnozie raka płuca materiał był wysłany do badania w zakładzie patomorfologii ośrodka referencyjnego – mówi prof. Marszałek.
Właściwa diagnostyka patomorfologiczna i molekularna jest kluczowa, bo dzięki zdiagnozowaniu typu i podtypu nowotworu coraz częściej udaje się z nim skutecznie walczyć. A diagnostyka molekularna nie tylko pozwala wdrożyć najefektywniejsze leczenie, ale też podpowiada, jakie terapie zastosować w kolejnych liniach leczenia.