Jak objawia się niewydolność serca?
To ważne pytanie, bo objawy często są niespecyficzne. Sztandarowym symptomem są uczucie zmęczenia, duszności i zła tolerancja wysiłku. Idę i jest mi duszno, słabo. Wieczorem puchną mi nogi, a najlepiej śpi mi się wysoko, bo w przeciwnym razie się duszę. Wstaję w nocy i podchodzę do okna, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Takie objawy można długo lekceważyć i męczyć się miesiącami. Tymczasem to wyjątkowo groźna choroba, na którą cierpi nawet milion osób w Polsce i której śmiertelność ocenia się na od kilkunastu do 20 proc. rocznie, a pięcioletnie przeżycie wynosi zaledwie 50 proc., jak w wielu nowotworach złośliwych.
Ile osób z niewydolnością serca nie wie o swojej chorobie?
Trudno to oszacować. Na pewno wiele osób dowiaduje się o niej zbyt późno, kiedy objawy są tak silne, że trafiają do szpitala. A, jak wiadomo, leczenie zaawansowanej choroby generuje duże koszty. Z powodu niewydolności serca hospitalizujemy dziś 160 tys. osób rocznie, dwukrotnie więcej niż z powodu zawału. To ogromne koszty dla systemu ochrony zdrowia – szacuje się, że bezpośrednie koszty leczenia niewydolności serca sięgają obecnie prawie 900 mln zł, a razem z kosztami pośrednimi, m.in. związanymi z nieobecnością w pracy, znacznie ponad 5 mld zł. W Polskim Towarzystwie Kardiologicznym o niewydolności serca chcemy jednak myśleć nie pod kątem strat, lecz możliwych zysków. Uważamy, że wcześniejsze zdiagnozowanie i prawidłowe leczenie niewydolności serca może przynieść korzyści nie tylko dla chorych, ale i gospodarki. Dlatego od dwóch lat mówimy o potrzebie wprowadzenia programu koordynowanej opieki nad chorym z niewydolnością serca (KONS), który poprzedzi kampania edukacyjna.
Mamy już pilotaż programu koordynowanej opieki nad chorym z zawałem serca (KOS). Pacjenci z niewydolnością się do niego nie kwalifikują?