Temat przesilenia wiosennego i związanych z nim dolegliwości co roku powraca w mediach. I jak co roku wielu ludzi uznaje to zjawisko za dobre wyjaśnienie dla swojego spadku formy. Badania zdają się to potwierdzać.Według przeprowadzonego kilka lat temu sondażu CBOS na złe samopoczucie w okresie przedwiośnia i wiosny skarżyło się aż 60 proc. badanych, a ponad 40 proc. twierdziło, że nasiliły im się choroby przewlekłe. Niemal tyle samo czuło się bez sił i było rozdrażnionych, a co trzecia narzekała na kłopoty z koncentracją.
Choć liczby nie kłamią, to specjaliści uważają, że trudno mówić o przesileniu wiosennym w kategoriach medycznych. Do grona sceptyków należy m.in. profesor Zbigniew Gaciong, internista i hipertensjolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, który na łamach zdrowie.pap.pl odniósł się do najczęstszych opinii dotyczących wiosennego przesilenia.
Mit 1: Pora roku ma ogromny wpływ na samopoczucie
Nasz cykl biologiczny jest zależny od pór roku, ale odnosi się to raczej do rolników, którzy mają sezonowość prac w polu – uważa prof. Gaciong. Zdaniem eksperta większości Polaków to nie dotyczy, ponieważ przez cały rok pracują w zamkniętych pomieszczeniach, gdzie klimat i oświetlenie są sztucznie regulowane i stałe.
Mit 2: Wiosną potrzebujemy dodatkowych witamin
Za wyjątkiem osób, które mają ich niedobór, co w naszym klimacie, w naszym kraju, ma miejsce niezwykle rzadko i dotyczy osób po prostu chorych, to nie potrzebujemy dodatkowo przyjmować witamin - uważ prof. Gaciong. Jego zdaniem wyjątkiem jest witamina D, którą z wapniem i określonymi lekami powinny przyjmować osoby zagrożone powikłaniami osteoporozy.
Mit 3: Winne jest nagłe zwiększenie dawki słońca
Organizm znakomicie daje sobie radę ze zwiększoną dawką słońca. Dzień nie wydłuża się nagle o dwie godziny na dobę, tylko bardzo, bardzo powoli. Na przykład, jeśli zmieniają się strefy geograficzne w trakcie podróży, pojawia się zjawisko, kiedy nasz rytm biologiczny nie jest dostosowany do rytmu słonecznego. Ale wymaga to pewnych znaczących różnic czasu i nasz organizm w miarę szybko się do tego przystosowuje. Można przyjąć, że jedna godzina różnicy, wymaga doby przystosowania. Czyli w najbardziej niekorzystnym wariancie, jeśli wylądujemy, gdzieś na wyspach na Pacyfiku, potrzeba prawie dwóch tygodni, żeby organizm się do tego przystosował. Kiedy dzień wydłuża się o parę minut - naprawdę nic się nie dzieje.