Na rozpoczynającym się właśnie posiedzeniu Senat będzie rozpatrywał projekt podwyżki stawek akcyzy na alkohol i wyroby tytoniowe. Pierwotnie konsultowano podwyżkę w wysokości 3 proc., później nagle okazało się, że ma wynieść 10 proc. Po co zatem były te konsultacje?
Praprzyczyną powstałego zamieszania jest trwający od ponad siedmiu lat marazm koncepcyjny i decyzyjny w akcyzie. Rządzący wcześniej liberałowie nie znali się na tym podatku, ich dwa pomysły – opodatkowanie wyrobów węglowych i suszu tytoniowego – nie są efektywne fiskalnie, a nawet szkodliwe. Od lat nie ma jakiejkolwiek pozytywnej wizji ewolucji tego podatku. W czasach „dobrej zmiany" niewiele zmieniło się na lepsze, a wzrost dochodów w podatku od towarów i usług lat 2017 i 2018 oddalił potrzebę podwyżek stawek akcyzy. Mijający rok – zgodnie z przewidywaniami – nie będzie już sukcesem fiskalnym: stąd większa, niż planowano podwyżka stawek akcyzy.
Czy podwyżka akcyzy może być bolesna dla tych bogatych przecież branż? W jaki sposób na nie wpłynie?
Mam nadzieję, że podwyżki te uzasadnione wyłącznie celem fiskalnym zainicjują debatę na temat tego zapomnianego przez polityków podatku, powstanie wizja jego pozytywnej ewolucji, a przede wszystkim usunie się wieloletnie zaniedbania, których efektem jest m.in. irracjonalna struktura wewnętrzna stawek tego podatku, którą pogłębią również styczniowe podwyżki. Wada ta charakteryzuje zarówno wyroby tytoniowe, których opodatkowanie faworyzuje wyroby substytucyjne, a także napoje z udziałem alkoholu, gdzie pogłębi się systemowa dyskryminacja wyrobów o jego wyższej zawartości w stosunku do słabszych substytutów. Od wielu lat staram się (bezskutecznie) przekonać tzw. klasę polityczną do racjonalizacji tego podatku, która będzie zgodna zarówno z interesem fiskalnym, dając wzrost dochodów budżetowych, oraz producentów, eliminując rozwiązania dyskryminujące lub faworyzujące niektóre wyroby. Pogłębienie istniejących dysproporcji poprzez podwyżki stawek wybranych wyrobów nie może dać spodziewanych efektów fiskalnych, a przecież o nie chodzi.
Jakie to ma znaczenie dla obywateli? Przecież mówimy o używkach, a nie towarach pierwszej potrzeby.