W połowie grudnia ruszają rozmowy pomiędzy rządem a górniczymi związkami zawodowymi o przyszłości polskich kopalń. We wrześniu zatwierdzony został plan zamykania kopalń Polskiej Grupy Górniczej do 2049 r. i finansowania jej strat z publicznych pieniędzy. Czy pana zdaniem te wrześniowe ustalenia zostaną podtrzymane?
Oczekuję, że ten program będzie realizowany, bo on jest rozsądny. Ten plan przewiduje zamknięcie polskich mocy produkcyjnych w górnictwie węglowym w sposób uporządkowany, uwzględniający wymagania wynikające z prawa Unii Europejskiej, ale też przeprowadzony stopniowo, co umożliwi wszystkim interesariuszom przebranżowienie się albo podjęcie decyzji, co dalej z ich biznesami w perspektywie tych ponad 20 lat.
Czy jest szansa na to, że to porozumienie z górnikami zostanie podpisane w grudniu?
Moim zdaniem rozmowy przedłużą się co najmniej do I kwartału 2021 r. Uważam jednak, że nie jest ważne szybkie podpisanie umowy społecznej, ale takie uzgodnienie jej treści, żeby nie było strony przegranej. Żeby wszystkie strony miały poczucie, że wszelkie wątpliwości zostały rozstrzygnięte. To na tyle ważna sprawa dla regionu, że nie powinno się w trakcie tych negocjacji ustawiać kogokolwiek w pozycji przegranej. Najważniejsze jest uzgodnienie tego porozumienia i jego podpisanie przez wszystkich interesariuszy. A później trzeba je wdrożyć w życie, co też nie będzie łatwym zadaniem.
Naprawdę wierzy pan w to, że Komisja Europejska zgodzi się na dotowanie nierentownego górnictwa przez niemal 30 lat?