Analitycy firm doradczych prognozują wyższe ceny drewna z Lasów Państwowych w przyszłorocznej sprzedaży. Czy przemysł meblarski, papierniczy, płytowy i tartaki, które szykują się do grudniowych kontraktacji surowca, mają się czego obawiać?
Niedawno podpisałem zarządzenie regulujące zasady sprzedaży drewna – będą obowiązywały tym razem w dwuletniej perspektywie. Zasadnicze reguły pozostają niezmienne. Utrzymujemy preferencje dla stałych odbiorców i sposób kształtowania cen wyjściowych w oparciu o średnią z ostatnich lat. Nie widzę zatem powodu do niepokoju. To właściwie Lasy, które na przyszły rok szykują do sprzedaży 40,3 mln m sześc. drewna, znalazły się w mało komfortowej sytuacji. Będziemy handlować surowcem w sytuacji, gdy sąsiedzi: Niemcy, Czesi, Słowacy, a nawet Szwedzi, oferują naszym przedsiębiorcom pozyskiwane u nich drewno poklęskowe, i to w ogromnych ilościach. Szacujemy, że jego zapasy mogą sięgnąć nawet 50 mln m sześc. To z pewnością wpłynie na nasze ceny.
Plan pozyskania surowca w 2019 r. przewiduje jednak mniejszą niż w dwóch ostatnich latach, kiedy więcej drewna wywoziliście ze zniszczonych wichurami Borów Tucholskich. Także rząd zapewne spróbuje uszczknąć trochę pieniędzy z Lasów dla niedomykającego się budżetu obarczonego zobowiązaniami wyborczymi.
Trudno mi sobie wyobrazić takie naciski. Nasze zobowiązania wobec fiskusa określa prawo: to m.in. należny VAT, CIT, podatki lokalne i drogowe, w tym podatek leśny, a także oczywiście dwuprocentowa danina liczona od rocznych przychodów ze sprzedaży drewna. W sumie co roku do kasy państwa i samorządów samofinansujące się gospodarstwo Lasy Państwowe wpłaca z tytułu podatków ok. 2,5 mld zł. A sprawa nieco mniejszej przyszłorocznej podaży surowca jest prosta. Rzeczywiście ostatnie dwa i pół roku były wyjątkowe ze względu na ogromną klęskę z sierpnia 2017 r. w Borach Tucholskich, gdzie nawałnica powaliła miliony drzew o łącznej masie ponad 8,6 mln m sześc. Dziś nadzwyczajna podaż wygasa, bo leśnicy kończą uprzątanie ostatnich fragmentów zniszczonych lasów, a większość poklęskowego drewna możliwego do zagospodarowania została pozyskana i zaoferowana na rynku w latach 2017–2019. Dlatego w przyszłym roku planowana sprzedaż drewna ogółem wyniesie 40,3 mln m sześc. (z czego dla przedsiębiorców przeznaczone są blisko 34 mln m sześć.), czyli nieco mniej niż w roku 2019 (40,4 mln), ostatnim nadzwyczajnym z powodu huraganu stulecia, i znacznie mniej niż w roku 2018 (44,7 mln m sześc.), czyli w szczycie prac związanych z likwidacją skutków klęski. Będzie to jednak o blisko 1 mln m sześc. więcej w porównaniu do zwykłego roku 2016, czyli ostatniego przed kataklizmem.
Przemysł domaga się znacznie więcej. A drzewiarze zarzucają Lasom, że sprzyjają wielkim koncernom, transakcje pozostały nietransparentne, a LP nie doceniają stałych odbiorców surowca. Coś jest na rzeczy, skoro wielomiesięczne burzliwe rozmowy dotyczące sprzedaży kończono w ostatniej chwili w listopadzie, bez porozumienia.