Radosław Kwaśnicki: rady nadzorcze urosną w siłę i będą mogły sprawdzać zarządy

Do tej pory członkowie rad nadzorczych o niektórych wydarzeniach w spółkach dowiadywali się z prasy – mówi Radosław Kwaśnicki, koordynator zespołów eksperckich pracujących nad nowelizacją k.s.h. w resorcie aktywów państwowych.

Aktualizacja: 06.09.2020 21:24 Publikacja: 06.09.2020 21:00

Radosław Kwaśnicki

Radosław Kwaśnicki

Foto: materiały prasowe

Trwają konsultacje nad sporą nowelizacją kodeksu spółek handlowych. Pan kierował zespołem pracującym nad zmianą regulacji o radach nadzorczych w komisji w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Jak duży zasięg będą miały zmiany?

Radosław Kwaśnicki: Zakres naszych regulacji dotyczy wszystkich spółek z o.o. i akcyjnych, a więc obecnie ok. 460 tys. firm. Będzie też dotyczył prostych spółek akcyjnych, ale te przepisy mają wejść w życie od marca przyszłego roku. Nie tworzyliśmy przepisów tylko dla określonych typów spółek, np. z udziałem państwa lub samorządu.

Projekt zakłada fundamentalne zmiany w funkcjonowaniu rad nadzorczych: dostaną więcej kompetencji, mogą przepytywać zarząd, zatrudniać doradców. Dlaczego w ogóle trzeba zwiększyć ich efektywność?

Ponieważ człowiek jest tylko człowiekiem, a spółka, choć jest tworem ustawowym, to jako podmiot ma wpływ na szerokie grono interesariuszy: pracowników i zleceniobiorców, wierzycieli, w tym kredytodawców i obligatariuszy, akcjonariuszy, lokalną, krajową lub globalną społeczność. Źle prowadzona spółka może spowodować dramat społeczno-ekonomiczny. Może upaść, a przez to nie będzie mogła zaspokajać swoich wierzycieli, którzy też przez to mogą upaść, co może doprowadzić do katastrofy na rynku pracy. A jeśli przez złe zarządzanie upadnie emitent akcji i obligacji, może doprowadzić to do sytuacji, na której ucierpią inwestorzy, którzy zainwestowali w nią swoje pieniądze, niekiedy oszczędności życia. Beneficjentami ulepszenia zarządzania spółkami będą spółki oraz interesariusze, czyli de facto społeczeństwo.

W uzasadnieniu projektu zapisano, że bardziej efektywne rady nadzorcze mają uchronić przed złymi decyzjami biznesowymi. Do tej pory nikt tak praktycznie na rady nie patrzył.

Rady mają wesprzeć zarząd, który często ma dużo spraw bieżących i informacyjnie bazuje na informacjach od zależnych od siebie podwładnych. Często zarząd potrzebuje takiej „zewnętrzno-wewnętrznej" refleksji. Ze względu na naturę człowieka dobrze jest, jeśli ktoś – patrząc z innej perspektywy, niezależny od zarządu – spyta, czy zarząd zwrócił uwagę na różne sprawy. Rada ma być właśnie wsparciem, partnerem dla zarządu, a nie przeciwnikiem i kontrolerem.

Jeśli rady mają udzielić dobrego wsparcia, to wymaga też wysokich kwalifikacji od ich członków. Tymczasem od lat stałym problemem Polski są upolitycznione rady nadzorcze. Rady dostaną dziś więcej narzędzi, ale czy ich kwalifikacje wzrosną?

Ten projekt nie ingeruje w te sprawy, ale warto przypomnieć, że ustawa o zarządzaniu mieniem państwowym wprowadza wymogi dla członków rad nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa i samorządu. Dla wszystkich zaś spółek ich zadania i odpowiedzialność reguluje k.s.h., nie mogą pełnić funkcji członków rad osoby karane za określone przestępstwa, w tym – co wprowadza nasz projekt – za korupcję.

Jakie problemy rozwiąże więc ta nowelizacja?

Ustawa ma zburzyć mur asymetrii informacyjnej, który nierzadko stoi między zarządem a radą nadzorczą. Ma to silny wymiar praktyczny: gdy coś się wydarzy i stawiamy sobie pytanie, dlaczego rada nadzorcza nie interweniowała, to jej członkowie odpowiadają często, że nie działali, bo nic nie wiedzieli o danym problemie. Teraz rada nadzorcza będzie miała realny instrument dający pełniejszą wiedzę o sprawach spółki, ponieważ zgodnie z projektowanym art. 380 (1) k.s.h. zarząd będzie zobowiązany do przedstawiania radzie szczegółowych informacji, bez dodatkowego wezwania. Rada będzie więc znała sytuację spółki, operacje, inwestycje, sprawy kadrowe, transakcje i inne zdarzenia, które będą mogły wpływać na sytuację spółki.

Niedoinformowanie członków rady było aż takim problemem?

Często tak. Projekt w tym przedmiocie jest celowo bardzo kazuistyczny, odnosi się też do sytuacji spółek zależnych oraz powiązanych, czyli do działających w Polsce faktycznych holdingów. Informacje o stanie spółki mają być przekazywane na każdym posiedzeniu rady, chyba że rada ustanowi inny sposób działania, a w przypadku wydarzeń nagłych – natychmiast gdy będą miały miejsce. Powiem z własnej praktyki doradczej, że członkowie rady nadzorczej o niektórych wydarzeniach dowiadywali się z prasy, następnie musieli o tym powiadomić pozostałych członków rady, by ta mogła zadać pytanie, i dopiero wtedy zarząd udzielał odpowiedzi bądź nie. A czasem zarząd zlecał opracowanie odpowiedzi swoim doradcom, którzy przygotowywali ją pod okiem zarządu, tym samym odpowiedzi niekoniecznie były tożsame ze stanem faktycznym. Tu wejdą dziś doradcy samej rady, którzy – zatrudniani bezpośrednio przez radę – będą dla niej zbierać i opracowywać informacje.

Z opisu projektu wynika jednak, że te przepisy można wyłączyć?

Tak, to istotna kwestia, trzeba sobie jednak zadać pytanie, jaki rozsądny akcjonariusz czy wspólnik spółki prowadzącej realną działalność będzie zainteresowany tym, by rada nadzorcza miała słabszy dostęp do informacji. Spółki są jednak różne – w tym prowadzące działalność w małym zakresie, np. tzw. spółki projektowe – zdecydowaliśmy się więc na formułę „opt out", większość regulacji będzie obowiązywała z mocy ustawy i dopiero gdy ktoś, jak np. właściciele w formie walnego zgromadzenia, będzie chciał je wyłączyć lub ograniczyć, będzie musiał to zrobić, zmieniając statut spółki.

Czy projekt wpłynie też na zmianę zakresu odpowiedzialności członków rad?

Ponieważ projekt od nowa buduje obowiązek informacyjny zarządu wobec rady – jej członkowie nie będą mogli się bronić, że czegoś nie wiedzieli. To może zwiększyć ich odpowiedzialność, ponieważ będą mieli lepszy wgląd w funkcjonowanie firmy. Przedmiotowy zakres ich odpowiedzialności jednak się nie zmieni.

Rada nadzorcza ma wyrażać zgodę na transakcje o wartości powyżej ustalonego progu, co ma przeciwdziałać potencjalnym transakcjom abuzywnym zarządu. Rady będą mogły blokować działalność zarządu?

Faktycznie wprowadzamy takie rozwiązanie, ale znowu – o wysokości tego progu decydować będą mogli także akcjonariusze. Mówi o tym art. 384 (1) k.s.h., chodzi o transakcję ze spółką dominującą, zależną bądź powiązaną, o wartości większej niż 10 proc. sumy aktywów spółki.

Konsultacje trwają do 19 września. Czy widzi pan już szanse na kolejne zmiany projektu?

Faktycznie przyszły już propozycje, które oceniamy jako sensowne i będziemy je uwzględniać w dalszych pracach zespołu w ramach komisji, które będą trwały po zakończeniu konsultacji.

Radosław Kwaśnicki jest partnerem zarządzającym kancelarii RKKW, radcą prawnym, doktorem nauk prawnych. Przewodniczący zespołu do spraw rad nadzorczych w komisji Ministerstwa Aktywów Państwowych, specjalizuje się w prawie spółek, prawie rynku kapitałowego. Arbiter krajowy i międzynarodowy, w tym w Międzynarodowej Izbie Handlowej, autor ponad 500 publikacji.

Trwają konsultacje nad sporą nowelizacją kodeksu spółek handlowych. Pan kierował zespołem pracującym nad zmianą regulacji o radach nadzorczych w komisji w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Jak duży zasięg będą miały zmiany?

Radosław Kwaśnicki: Zakres naszych regulacji dotyczy wszystkich spółek z o.o. i akcyjnych, a więc obecnie ok. 460 tys. firm. Będzie też dotyczył prostych spółek akcyjnych, ale te przepisy mają wejść w życie od marca przyszłego roku. Nie tworzyliśmy przepisów tylko dla określonych typów spółek, np. z udziałem państwa lub samorządu.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację