Obecne tempo rozwoju Polska może utrzymać jeszcze długo

Szybki wzrost polskiej gospodarki to rezultat równowagi między wolnym rynkiem a aktywną rolą państwa – uważa Justin Yifu Lin, profesor ekonomii z Uniwersytetu Pekińskiego.

Aktualizacja: 01.07.2019 21:11 Publikacja: 01.07.2019 21:00

Obecne tempo rozwoju Polska może utrzymać jeszcze długo

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

W ostatnich latach polska gospodarka rozwija się w ekspresowym wręcz tempie 5 proc. rocznie. Większość międzynarodowych instytucji ocenia jednak, że już wkrótce czeka nas trwały spadek tempa wzrostu w okolice 2–3 proc. To jest przesądzone z powodu poziomu rozwoju, jaki osiągnęliśmy?

Przede wszystkim Polsce należą się gratulacje. Wasza gospodarka utrzymuje szybkie tempo rozwoju, podczas gdy wiele innych krajów traci impet. Szczególnie ważne jest to, że ten wzrost gospodarczy idzie w parze ze wzrostem zatrudnienia, co nie jest wcale oczywiste. Uważam, że ten sukces jest wypadkową szacunku dla rynku i aktywnej, pomocniczej roli rządu. To uniwersalna formuła: zdrowa, zdywersyfikowana gospodarka wymaga efektywnego rynku, ale też silnego, wspierającego państwa, które usuwa bariery dla rozwoju sektora prywatnego. Jeśli Polska utrzyma te warunki, ma przed sobą jeszcze wiele lat szybkiego wzrostu.

Jak szybkiego?

Polska jest już zaliczana do grupy krajów o wysokim dochodzie per capita, ale wciąż jest on o wiele niższy niż w USA czy Niemczech. To oznacza, że macie wciąż przewagę komparatywną w pracochłonnych branżach, wymagających dużo kapitału ludzkiego. Jeśli rząd będzie sprzyjał ich rozwojowi, pomagając przekuć przewagę komparatywną w przewagę konkurencyjną, polska gospodarka – jako nadganiająca – może jeszcze długo rosnąć w tempie 4–5 proc. rocznie.

Niekorzystne trendy demograficzne nie stanowią bariery rozwoju? Polska należy dziś do najszybciej starzejących się państw UE.

Starzenie się ludności jest problemem, bo coraz liczniejszej grupie starszych trzeba wypłacać emerytury, zapewniać opiekę zdrowotną itd. Te koszty będą rosły i musicie przygotowywać się na to już dzisiaj. Jeśli będziecie to robili, gospodarka nie ucierpi. Starzenie się ludności zmniejsza wprawdzie podaż pracy w ujęciu ilościowym, ale dziś kluczowa jest jakość kapitału ludzkiego, a nie ilość. Trzeba więc stale poprawiać system edukacji, ale też stawiać na rozwój firm, które będą tworzyły miejsca pracy wymagające kwalifikacji. Dzięki temu zarobki będą rosły i łatwiej będzie rozdzielać je między pracujących i emerytów. Nieodzowne będzie też zapewne podwyższanie wieku emerytalnego. W Japonii, gdzie starzenie się ludności jest bardzo zaawansowane, pracuje wiele osób w wieku powyżej 70 lat. Spotyka się ich np. w taksówkach w Tokio.

Powiedział pan, że ważną rolę w podtrzymaniu szybkiego rozwoju Polski będzie odgrywało państwo. Ale w ocenie MFW tego państwa w polskiej gospodarce już teraz jest zbyt wiele. Udział spółek Skarbu Państwa w zatrudnieniu i wartości dodanej jest u nas wyraźnie wyższy niż w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, blisko nam pod tym względem do Rosji. Z powodu niskiej produktywności tych przedsiębiorstw w ocenie MFW Polsce duże korzyści przyniosłaby prywatyzacja...

Do prywatyzacji nie warto podchodzić dogmatycznie. Polska gospodarka rozwijała się w ostatnich 30 latach najszybciej w regionie pomimo rzekomego problemu, na który pan wskazuje. Stało się tak, bo spadek aktywności w pierwszej fazie transformacji był płytszy niż gdzie indziej, a późniejsze ożywienie było bardziej dynamiczne. Patrząc z tej perspektywy, w Polsce istnieje równowaga między sektorem prywatnym a publicznym. Z jednej strony prawdą jest, że prywatne firmy są z reguły bardziej produktywne niż publiczne. Ale w tych krajach, które wiedzione tym argumentem prywatyzowały szybciej niż Polska, doszło do głębszego załamania aktywności gospodarczej na początku transformacji. A produktywność wcale się dzięki temu nie zwiększyła, bo pojawiła się korupcja związana z istnieniem oligarchów.

Z teoretycznego punktu widzenia są dwa rodzaje firm, które mogą pozostawać w rękach państwa. Po pierwsze, to firmy działające w sektorach ważnych dla bezpieczeństwa narodowego, związane z obronnością. Często jest to działalność kapitałochłonna, a jeśli nie jest zbieżna z przewagami komparatywnymi kraju, to wymaga subsydiów. To wsparcie jest bardziej przejrzyste, gdy te firmy są w rękach państwa. Po drugie, państwowe mogą być firmy strategicznie ważne, te które świadczą podstawowe usługi publiczne i mają naturalny monopol. Jeśli zajmują się tym przedsiębiorstwa prywatne, muszą podlegać surowemu nadzorowi, aby nie wykorzystywały tej monopolistycznej pozycji. Bardziej przejrzystą opcją może być pozostawienie ich w rękach państwa.

Czyżby takich strategicznie ważnych firm w Polsce było więcej niż gdzie indziej? To, że jest ich tak wiele, pozwala politykom wykorzystywać je do własnych celów. Na przykład firmy energetyczne są angażowane we wspieranie górnictwa węgla, co nie leży w długofalowym interesie kraju.

To błąd. Polska musi się przestawiać na odnawialne źródła energii. Ale nie jest dla mnie jasne, czy akurat prywatyzacja spółek energetycznych cokolwiek by tu zmieniła. Właściciele tych firm mieliby ogromny wpływ na politykę energetyczną kraju, mogliby wpływać na polityków. W takich warunkach może być nawet trudniej dążyć do dywersyfikacji systemu energetycznego niż obecnie. Na świecie można znaleźć wiele przykładów firm, które pod kontrolą państwa były niewydajne, wymagały subsydiów, ale gdy zostały sprywatyzowane, otrzymywały jeszcze większą pomoc. Działo się tak właśnie dlatego, że prywatyzacja pewnych firm tworzy oligarchów, których trudno jest nadzorować.

W Polsce oligarchów faktycznie nie ma. Zdaniem Marcina Piątkowskiego, ekonomisty z Banku Światowego, egalitarne społeczeństwo, będące zaszłością PRL i braku szybkiej prywatyzacji, było jednym ze źródeł sukcesu gospodarczego Polski w ostatnich dekadach. W świetle ostatnich danych nierówności dochodowe w Polsce są dziś duże, być może nawet największe w UE. Powinniśmy się tym przejmować?

Rozkład dochodów w społeczeństwie powinien być przedmiotem zainteresowania każdego rządu. Najlepszą strategią kształtowania tego rozkładu jest zaś tworzenie dobrze płatnych miejsc pracy. To zaś ostatecznie sprowadza się do wyszukiwania branż, które mają ukrytą przewagę komparatywną, i usuwania barier, aby mogły uzyskać też przewagę konkurencyjną. Firmy działające w tych branżach będą stopniowo przesuwały się na wyższe szczeble drabiny wartości dodanej, zapewniając wzrost płac, co będzie utrzymywało nierówności w ryzach.

Jak określić, które branże są perspektywiczne?

Z mojego doświadczenia wynika, że warto rozwijać branże eksportowe, które rozwijały się dobrze w poprzednich 20 latach w rosnących szybko gospodarkach o podobnej strukturze czynników produkcji, ale dziś zamożniejszych. Dla Polski takim punktem odniesienia mogą być Niemcy.

Czy to, że globalizacja jest najwyraźniej w odwrocie, nie sprawia, że ta strategia rozwoju traci aktualność? Trudniej promować eksport, gdy potencjalni odbiorcy się na niego zamykają.

Tak, to wciąż rozsądna strategia. Nie sądzę, aby pewna niechęć do globalizacji była zjawiskiem trwałym. Protekcjonizm pojawił się właśnie jako pokłosie wzrostu nierówności dochodowych w USA. To zjawisko ma wiele przyczyn, m.in. liberalizację sektora finansowego oraz postęp technologiczny. Ze względu na to, że wzrost nierówności zbiegł się w czasie z globalizacją, politykom łatwo jest obwiniać tę ostatnią. Protekcjonizm nie jest jednak rozwiązaniem problemu nadmiernych nierówności. A dodatkowo uderza głównie w gospodarkę USA. W ub.r., pomimo wzrostu ceł, deficyt handlowy USA zarówno w wymianie z Chinami, jak i ogółem tylko się pogłębił. Sądzę, że Waszyngton w końcu zrozumie, że jego polityka jest szkodliwa dla USA.

A jeśli tak się nie stanie? Chiny wyjdą z wojny handlowej z USA zwycięsko?

Wojna handlowa będzie miała tylko przegranych, nikt nie wygra. Chiny mają wszelkie powody, aby utrzymywać dobre stosunku handlowe ze wszystkimi krajami świata. Dlatego sądzę, że będą się coraz bardziej otwierały na świat nawet mimo protekcjonizmu USA.

Justin Yifu Lin jest profesorem na Uniwersytecie Pekińskim. W latach 2008–2012 był głównym ekonomistą i wiceprezesem Banku Światowego. Jest twórcą nowej ekonomii strukturalnej.

W ostatnich latach polska gospodarka rozwija się w ekspresowym wręcz tempie 5 proc. rocznie. Większość międzynarodowych instytucji ocenia jednak, że już wkrótce czeka nas trwały spadek tempa wzrostu w okolice 2–3 proc. To jest przesądzone z powodu poziomu rozwoju, jaki osiągnęliśmy?

Przede wszystkim Polsce należą się gratulacje. Wasza gospodarka utrzymuje szybkie tempo rozwoju, podczas gdy wiele innych krajów traci impet. Szczególnie ważne jest to, że ten wzrost gospodarczy idzie w parze ze wzrostem zatrudnienia, co nie jest wcale oczywiste. Uważam, że ten sukces jest wypadkową szacunku dla rynku i aktywnej, pomocniczej roli rządu. To uniwersalna formuła: zdrowa, zdywersyfikowana gospodarka wymaga efektywnego rynku, ale też silnego, wspierającego państwa, które usuwa bariery dla rozwoju sektora prywatnego. Jeśli Polska utrzyma te warunki, ma przed sobą jeszcze wiele lat szybkiego wzrostu.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację