Polska chemia przygnieciona rosnącymi kosztami

Sektor chemiczny, który został już oficjalnie uznany za strategiczny dla polskiej gospodarki, powinien otrzymywać bardzo konkretną pomoc od państwa – przekonuje Tomasz Zieliński, prezes PIPC.

Aktualizacja: 21.06.2021 22:33 Publikacja: 21.06.2021 21:00

Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego

Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego

Foto: Fotorzepa, Konrad Obidziński

Czy widać już odbicie w krajowym przemyśle chemicznym po kryzysie związanym z pandemią koronawirusa? Czy branża wróciła na swoje tory?

Nadal wraca. W pewnym stopniu kryzys jeszcze trwa, bo globalnie z pandemii jeszcze nie wyszliśmy. Natomiast najgorszy czas rzeczywiście jest już za nami.

Odbudowywanie się branży obserwujemy sukcesywnie od lipca 2020 r. W czerwcu 2020 r. z naszego sektora „wyparowało" prawie 14 tys. miejsc pracy. To bardzo duża strata dla polskiej chemii i dla całej gospodarki. Te miejsca stopniowo wracają, choć jeszcze brakuje nam kilku tysięcy etatów.

Podobnie jest z produkcją sprzedaną w przemyśle chemicznym, która w apogeum pandemii tąpnęła o 30 proc. Dzisiaj wraca do poziomu sprzed pandemii, ale jeszcze trochę nam brakuje. Patrząc jednak na nakłady inwestycyjne branży, widzimy, że w ubiegłym roku wzrosły one o 10 proc., przekraczając 13 mld zł. Jest to bardzo dobry prognostyk dla przemysłu chemicznego i dla całej gospodarki, którą czeka odbudowa po pandemii.

To, z czym boryka się dziś polski przemysł, to przede wszystkim rosnące koszty: drożeją surowce, uprawnienia do emisji CO2 i energia elektryczna. Jak mocno dotyka to polskiej chemii?

Ceny surowców zaskakują od początku roku, szczególnie zwyżki cen gazu ziemnego i ropy naftowej. Od początku roku z poziomu ponad 50 dolarów za baryłkę ropy dziś doszliśmy już do ponad 70 dol.

To też mocno przekłada się na inne surowce i półprodukty, których notowania są skorelowane z cenami ropy. Ceny uprawnień do emisji CO2 to istne szaleństwo – podwyżki te przekładają się na branże energochłonne, a do nich należy też chemia. Do tego dochodzą wysokie ceny energii elektrycznej. Już w ubiegłym roku Polska miała najwyższe hurtowe ceny prądu w UE.

To oczywiście bardzo mocno przekłada się na koszty wytworzenia i konkurencyjność firm. Z drugiej strony mamy transformację sektora, konieczność dostosowywania się do zupełnie nowych celów i nowych wyzwań, które stawia przed nami Komisja Europejska. To czas szybkich reakcji i decyzji o tym, jaki obierzemy kierunek, by tę konkurencyjność utrzymać, wykorzystując różnego rodzaju okazje i szanse, aby niwelować ten negatywny wpływ zwyżek surowców. W ostatnich tygodniach rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o rynku mocy. Musimy go jeszcze dokładnie przeanalizować, ale wydaje się, że proponowana reparametryzacja opłaty mocowej jest dla nas satysfakcjonująca.

Wprowadzona od stycznia 2021 r. opłata mocowa, która stanowi wsparcie przede wszystkim dla elektrowni węglowych, jest bardzo dużym obciążeniem dla firm energochłonnych. Rozumiem, że nowa propozycja pozwoli obniżyć ten koszt?

Tak. Wiemy jedno i bardzo na to liczymy – sektor chemiczny, który został niedawno już oficjalnie uznany za strategiczny dla polskiej gospodarki, powinien otrzymywać bardzo konkretną pomoc w zakresie niwelowania gwałtownych zmian, czy to spowodowanych regulacjami krajowymi albo unijnymi, czy wzrostem kosztów.

Na jakie wsparcie finansowe liczy branża poza wspomnianą już redukcją opłaty mocowej?

Liczymy na to, że w toku prac nad polityką przemysłową państwa uda się w dialogu z krajową administracją wypracować wsparcie dla sektora szczególnie w dwóch obszarach. Pierwszy z nich dotyczy odbudowy gospodarki po pandemii, bo bez chemii ta odbudowa nie jest możliwa. Wiele produktów zasilających inne sektory i wiele produktów codziennego życia powstaje dzięki branży chemicznej. Zobaczyliśmy to zresztą podczas pandemii: że ochrona zdrowia i życia bez wyrobów chemicznych nie jest możliwa. Tak więc konieczne jest wsparcie odbudowy naszego sektora i inwestycji rozwojowych.

A drugi obszar wsparcia?

Drugi obszar związany jest z wypełnianiem długofalowych, ale coraz częściej też już krótkoterminowych celów płynących z Europejskiego Zielonego Ładu. Widzimy w tym ogromną szansę na rozwój branży i liczymy, że uda się wypracować np. odpowiednie zapisy regulacyjne czy okresy przejściowe uwzględniające znaczenie branży chemicznej dla krajowej gospodarki. Chciałbym, by w ramach realizacji polityki przemysłowej i w Krajowym Planie Odbudowy pojawiły się programy finansowe, które mogłyby wspierać różnego rodzaju przedsięwzięcia branży, w tym innowacje i inwestycje. Chodzi na przykład o wsparcie projektów w zakresie opracowywania nowych produktów, wyrobów innowacyjnych, odpowiadających na wyzwania związane z gospodarką obiegu zamkniętego, projekty związane z transformacją energetyki czy też z rozwijaniem technologii wodorowych.

Pana zdaniem polska chemia powinna włączyć się do wodorowego wyścigu? Jest pan entuzjastą czy sceptykiem, jeśli chodzi o postrzeganie wodoru jako paliwa przyszłości?

Zdecydowanie jestem entuzjastą. Wodór był, jest i będzie pierwiastkiem chemicznym, tym pierwszym, podstawowym, najbardziej popularnym we wszechświecie. W tym całym wyścigu widzę potężną szansę dla branży. Sam wodór to masa procesów i możliwości. Dużo mówi się o wykorzystaniu go w energetyce czy transporcie, ale to nie wszystko. Możemy go wykorzystywać jako komponent innych produktów, np. petrochemikaliów.

Dla Polski, która ma deficyt w handlu chemikaliami, to bardzo ciekawy kierunek. Dzięki technologiom wodorowym możemy wytwarzać produkty, których nie ma na rynku, zapełnić tę lukę. Patrzę wiec na rozwój rynku wodoru jak na obiecującą drogę, choć oczywiście widzę też masę wyzwań, związanych chociażby z infrastrukturą, magazynowaniem wodoru czy energią do jego produkcji. Globalnie pojawia się jednak dużo ciekawych pomysłów i rozwiązań, widzimy, jak świat pędzi do przodu w tej dziedzinie. Polska powinna włączyć się do tego wyścigu.

Dziś dużo mówi się o dekarbonizacji, ale też o zielonej chemii. Czy ten trend zmian w polskich spółkach chemicznych już widać, czy jesteśmy jednak o kilka kroków za zagraniczną konkurencją?

Te zmiany już widać i nastąpiło to bardzo szybko. Zielona transformacja nie jest już traktowana przez przedsiębiorstwa tylko jako konieczność. Firmy te naprawdę chcą stać się „zielone", bo widzą w tym szansę na dalszy rozwój. Transformacja nie jest więc już wyłącznie sloganem. Przedsiębiorstwa przestawiają swoje plany i strategie rozwojowe na wiele lat do przodu, by odpowiedzieć na te nowe wyzwania i oczekiwania odbiorców. To jest bardzo ważne, bo chemia jest multipłaszczyznowa – to, co dzieje się w fabrykach chemicznych, ma swoje przełożenie na to, co dzieje się w innych sektorach gospodarki.

I na odwrót – to, co dzieje się w innych sektorach, wymusza też pewne reakcje branży chemicznej u podstaw tworzenia bazowych produktów do dalszego przetwórstwa. Firmy to widzą i chcą rozmawiać o wjechaniu na zielone tory, ale w sposób realny, tzn. patrzą, w jaki sposób mogą realizować te cele, jak się przestawić, jak wykorzystać technologie cyfrowe, digitalizację swoich przedsiębiorstw, czyli wszystkie narzędzia przemysłu 4.0, by móc szybciej i sprawniej planować, analizować, sprawdzać.

Wiele przedsiębiorstw w zielonej transformacji widzi szansę wprowadzenia do sprzedaży nowych produktów, wypełniania pewnych nisz rynkowych. Tak wiec nie jest to tylko trend i moda, ale realna chęć uczestniczenia w transformacji społeczno- -gospodarczej, która już przecież się zaczęła.

Unia Europejska chce chronić lokalny rynek, wprowadzając tzw. podatek węglowy na towary importowane. Czy pana zdaniem to może pomóc branży chemicznej? Bo np. przedstawiciele branży stalowej mają wiele obaw, czy to będzie skuteczne narzędzie, czy nagle nie okaże się, że do Unii wpływa wyłącznie zielona stal.

Czekamy na ostateczny kształt tego podatku węglowego. Założenie jest takie, że ma on chronić producentów i rynek wspólnotowy przed produktami, które pojawiają się na rynku europejskim jako tańsze, bo nie są obarczone wysokimi kosztami regulacji środowiskowych. Ma on więc wyrównywać szanse. Taki jest cel.

Widzimy tu jednocześnie wiele zagrożeń. Kluczowe będzie to, jakie produkty będą chronione przez ten podatek, czy objęte tą ochroną zostaną np. nawozy, petrochemikalia lub wyroby bazujące na tworzywach sztucznych. Trwają permanentne prace nad dostosowywaniem kształtu podatku do potrzeb.

Prawda jest taka, że jeśli konkurencja na unijnym rynku zostanie zaburzona, przemysł nadal będzie uciekał z Europy. Rolą tego podatku ma więc być także zatrzymanie tej ucieczki, zachęta dla firm przemysłowych do pozostania na unijnym rynku.

CV

Tomasz Zieliński stoi na czele zarządu Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego od czerwca 2013 r. Z tą branżą związany jest od lat. Doświadczenie zdobywał w największych krajowych spółkach sektora chemicznego i petrochemicznego. Członek National Association Board w Europejskiej Radzie Przemysłu Chemicznego (CEFIC). Doktor nauk technicznych z zakresu technologii chemicznej.

Czy widać już odbicie w krajowym przemyśle chemicznym po kryzysie związanym z pandemią koronawirusa? Czy branża wróciła na swoje tory?

Nadal wraca. W pewnym stopniu kryzys jeszcze trwa, bo globalnie z pandemii jeszcze nie wyszliśmy. Natomiast najgorszy czas rzeczywiście jest już za nami.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację