Terapeuta: Uważam, że małpki powinny być zakazane

Uważam, że małpki powinny być zlikwidowane, a ich sprzedaż zakazana. Ten radykalizm nie wynika z negatywnego podejścia do alkoholu, tylko z doświadczeń klinicznych - mówi dr Adam Kłodecki, psychoterapeuta, biegły sądowy w zakresie uzależnień, wykładowca Uniwersytetu Psychologii Społecznej.

Aktualizacja: 21.12.2019 17:20 Publikacja: 21.12.2019 15:52

Terapeuta: Uważam, że małpki powinny być zakazane

Foto: AdobeStock

Rzeczpospolita: Rząd chce obciążyć sprzedaż małpek dodatkowymi opłatami, tymczasem moda na wódkę sprzedawaną w małych buteleczkach i różnych smakach rośnie dwucyfrowo. A ja chciałabym zapytać, jak wyglądają małpki z perspektywy gabinetu terapeuty, który specjalizuje się w leczeniu uzależnień?

Dr Adam Kłodecki: Uważam, że małpki powinny być zlikwidowane, a ich sprzedaż zakazana. Ten radykalizm nie wynika z negatywnego podejścia do alkoholu, tylko z doświadczeń klinicznych. Alkohol kupowany w mniejszych butelkach jest atrakcyjną perspektywą bezpiecznego picia. To iluzja. Małpki kuszą, że są mają smak owoców, że są w małych pojemnościach, z mniejszą ilością alkoholu niż czysta wódka, że wypicie jej nie spowoduje widocznej gołym okiem zmiany w zachowaniu. W odróżnieniu od piwa, nie ma też zapachu. Oferta małpek wciąga więc osoby, które mogą sądzić, że mała ilość alkoholu doda im odwagi. To widać już wyraźnie w statystykach, szczyty sprzedaży są rano, do godziny ósmej i po wyjściu z pracy. Na ulicach i w parkach widać puste buteleczki.

Czytaj także: Nowe podatki: od cukru, sprzedaży małpek oraz reklamy suplementów 

A co pan obserwuje w gabinecie?

W gabinecie mam codzienne przykłady kontaktu z małpkami. Coraz większą uwagę przykładam do zapytania, czy mój klient po nie sięgał. Otóż, 98 proc. moich pacjentów miał doświadczenie z małpkami. Tak łatwiej jest wejść w uzależnienie. Sięgnięcie po jedną setkę sprawia, że ona działa przez jakiś czas. Gdy ktoś wtedy zauważy pozytywne działanie, tym chętniej sięgnie w ciągu dnia po kolejną małpkę. Tak zaczyna się ścieżka do uzależnienia. Widzę więc, jak wyraźnie ta małpka wpisana jest w przebieg choroby. Pacjentowi łatwiej jest usprawiedliwiać picie, że pije mniej alkoholu – bo to, że ktoś wypije 10 małych buteleczek, jest mniej widoczne, niż gdy sięga po dużą butelkę.

Dlaczego nazywa pan małpki iluzją bezpiecznego picia?

Picie małpek zaczyna być jednym z charakterystycznych objawów towarzyszących uzależnieniu, bo przedłuża przeświadczenie człowieka, że pije bezpiecznie, bo się nie upija. Małpki świetnie się też nadają do likwidowania kaca - są dostępne i łatwe w użyciu.

Jakie historie opowiadają pana pacjenci?

Niedawno pacjentka dokładnie mi wyjaśniła, jak kombinowała podczas zakupów alkoholu. Wstydziła się kupić pół litra wódki czy whisky, zmieniała sklepy, by nie utrwalił się u sprzedawców obraz, że ona kupuje alkohol. Kupowała więc małpki krążąc po kilku sklepach, bo sądziła, że to mniejszy wstyd. A gdy kupowała większą butelkę alkoholu, to wybierała droższy alkohol, by sprzedawcy nie postrzegali jej jako alkoholiczkę – bo przecież nie kupuje najtańszego.

Jaki przekaz ma kupowanie dużych butelek?

Te większe porcje alkoholu kojarzą się z „polskim modelem”. Antoni Kępiński, nieżyjący już psychiatra z Krakowa, mówił, że Polacy piją w stylu samobójczym, że jak kupują dużą butelkę, to wypiją ją do końca.

Kobiety kupują małpki w kilku sklepach ze wstydu, mężczyźni też się wstydzą?

Tu wychodzi praktyczny aspekt. Mężczyźni się nie wstydzą, oni kupują małpki z pragmatyzmu, by wypić przed pracą ukradkiem, bo tak jest łatwiej, niż nalewać do szklanki lub pić z dużej butelki. Tych kombinacji jest mnóstwo, pacjenci wykazują się godną pozazdroszczenia pomysłowością w ukrywaniu alkoholu, zwłaszcza, gdy rodzina się już buntuje. Przelewają alkohol do butelek Coca-coli, chowają w garażu, śmietniku, w szafie. Spacery z psem pojawiają się coraz częściej w kontekście małpek. Każda sytuacja jest dobra.

Czy są momenty kluczowe, w których bardziej jesteśmy narażeni na otwarcie furtki dla nałogu?

Tu liczy się w zasadzie wszystko, co jest związane z aktywnością zawodową - awans, brak awansu, stres. Jeśli pracujemy w wymagających firmach, alkohol może być postrzegany jako lek na stres. Z tym że większość osób, którzy mają stresującą prace, sięgają po alkohol po pracy, żeby się wyluzować. To także niebezpieczna metoda, bo likwiduje pomysły, by wykorzystać ciało do relaksacji sportem. Następnego dnia idą do pracy, a pracownik z kacem jest poddany większemu stresowi, bo boli głowa i samopoczucie jest złe.

A oprócz stresu w pracy?

Wyjazd do innego miasta, nowa praca, utrata pracy, ukończenie szkoły, każda taka sytuacja łączy się z lękiem, co się wydarzy, niepewnością, czy zmiana się powiedzie. Dla wielu osób skutecznym lekarstwem jest alkohol, wtedy niepewna perspektywa przestaje boleć.

Kto jest narażony?

Bardziej narażeni na nałóg są wrażliwcy, osoby nieśmiałe, niepewne, które znajdują w tym alkoholu lekarstwo na zmianę, gdy on dodaje im pewności siebie. Picie alkoholu może doraźnie poprawiać nastrój, ale lekarstwo może zmienić się w substancję destrukcyjną. Są też osoby podatne na uzależnienia, jeśli czują, że to picie ma dla nich wymiar społecznej spójności z grupą, że dopiero picie alkoholu tworzy atmosferę.

Mówi pan o stresie, czy alkoholizm to choroba osób na szczycie firmowej piramidy?

Nie, to jest demokratyczna choroba, dotyka wszystkich. Chorobą charakterystyczną dla prezesów są zawały czy wrzody żołądka, gdy silne emocje naruszają ciało.

Co czeka nas po odstawieniu alkoholu?

Nie u wszystkich odstawienie alkoholu powoduje fantastyczną poprawę nastroju. Większość ludzi mocno pijących, gdy przestaną pić, nie odczuwa ulgi. Dla wielu osób brak alkoholu jest trudny, powoduje brak emocjonalny, czasem trzeba zmienić towarzystwo, bo osoba, która przestaje pić, bywa mało komfortowa dla pozostałych pijących osób, które czują się kontrolowane lub oceniane.

Dr Adam Kłodecki, psychoterapeuta, biegły sądowy w zakresie uzależnień, wykładowca Uniwersytetu SWPS.

Rzeczpospolita: Rząd chce obciążyć sprzedaż małpek dodatkowymi opłatami, tymczasem moda na wódkę sprzedawaną w małych buteleczkach i różnych smakach rośnie dwucyfrowo. A ja chciałabym zapytać, jak wyglądają małpki z perspektywy gabinetu terapeuty, który specjalizuje się w leczeniu uzależnień?

Dr Adam Kłodecki: Uważam, że małpki powinny być zlikwidowane, a ich sprzedaż zakazana. Ten radykalizm nie wynika z negatywnego podejścia do alkoholu, tylko z doświadczeń klinicznych. Alkohol kupowany w mniejszych butelkach jest atrakcyjną perspektywą bezpiecznego picia. To iluzja. Małpki kuszą, że są mają smak owoców, że są w małych pojemnościach, z mniejszą ilością alkoholu niż czysta wódka, że wypicie jej nie spowoduje widocznej gołym okiem zmiany w zachowaniu. W odróżnieniu od piwa, nie ma też zapachu. Oferta małpek wciąga więc osoby, które mogą sądzić, że mała ilość alkoholu doda im odwagi. To widać już wyraźnie w statystykach, szczyty sprzedaży są rano, do godziny ósmej i po wyjściu z pracy. Na ulicach i w parkach widać puste buteleczki.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację