Wyniki I tury w dużych ośrodkach wzbudziły entuzjazm opozycji i rozpoczęły proces analiz w samym PiS. Oczywiście jeśli chodzi o miasta, bo w partii rządzącej wynik sejmikowy uznawany jest za dobry. Gdyby nie fala poparcia dla Rafała Trzaskowskiego, to PiS prawdopodobnie zdobyłoby władzę na Mazowszu, co jeszcze bardziej osłabiłoby PSL. A odbicie sejmików z rąk ludowców było jednym z celów strategicznych PiS w tych wyborach. I to celem niemal w całości zrealizowanym.

Wnioski zostały już wyciągnięte. PiS po 21 października zmieniło nieco ton. Jarosław Kaczyński zaczął podkreślać, że potrzebna jest zgoda narodowa i koniec wyniszczającego sporu politycznego. - Wojna totalna, którą nam wypowiedziała opozycja. My wojny totalnej nie chcemy. My chcemy zgody, współpracy - podkreślał prezes PiS np. w Siedlcach, 25 października. W niedzielę PiS stoi przed szansą zdobycia władzy w kilku miastach. Nie chodzi tylko o np. Chełm, ale też Radom czy Nowy Sącz. W żadnym razie nie będzie to tak spektakularne zwycięstwo, by zepchnąć w cień to, co wydarzyło się 21 października. - Zbudowany przez opozycję lęk przed Polexitem został przez nich bardzo dobrze wykorzystany narracyjnie w wyborach - ocenił niedawno bliski współpracownik Jarosław Kaczyńskiego, prof. Waldemar Paruch.

Ostatnie dwa tygodnie to pewnego rodzaju poligon nowego tonu PiS, który być może będzie powtórzony w wyborach do PE i do Sejmu. Ale nie tylko o nowy ton chodzi. Mimo wątpliwości w samym obozie władzy, PiS po wyborach szykuje się do wykonania postanowienia TSUE. To już działanie w ramach nowej kampanii, która de facto zacznie się w poniedziałek - tej do Parlamentu Europejskiego.

Koalicja Obywatelska ostatniego dnia kampanii postawiła na przesłanie konsolidacyjne. Na wspólnej konferencji prasowej wystąpili nie tylko Grzegorz Schetyna, Katarzyna Lubnauer i Barbara Nowacka, ale też Włodzimierz Czarzasty i Władysław Kosiniak-Kamysz. Takiej koalicji chciałby Schetyna przed wyborami do Sejmu. Ale w niedzielę na taką falę, jak przed dwoma tygodniami, opozycja nie ma co liczyć, nawet w pełni skonsolidowana. Na jej korzyść działa fakt, że w dwóch dużych miastach, gdzie w niedzielę będą wybory - Krakowie i Gdańsku - urzędujący prezydenci są faworytami. Zwycięstwo PiS nawet w jednym z nich byłoby politycznym trzęsieniem ziemi. Ale kilka mniejszych zwycięstw dla obozu rządzącego i tak byłoby sukcesem, zwłaszcza na tle wyników sprzed dwóch tygodni.