W poniedziałek w Zjednoczonej Prawicy trwało szlifowanie ostatnich poprawek do nowelizacji kodeksu wyborczego, które zakładają m.in. przywrócenie roli PKW i zmiany w procesie głosowania korespondencyjnego. Wiele wskazuje też na to, że obejmą one możliwość wprowadzenia głosowania mieszanego, czyli w lokalach wyborczych i przy urnach. O tym w poniedziałek rano mówił lider Porozumienia Jarosław Gowin, który zwracał uwagę, że np. niemożliwe jego zdaniem jest przeprowadzenie II tury wyborów czysto korespondencyjnych, bo proces drukowania i dystrybucji kart trwałby co najmniej trzy tygodnie. A II tura ma odbyć się 14 dni po pierwszej. To jedna z przyczyn zwrotu w kierunku głosowania mieszanego.
Zgodnie z planem projekt najpierw trafił do polityków sejmowej opozycji. Politycy KO uznają zablokowanie głosowania w maju za sukces wynikający z postawy samorządów i Senatu. Jak wynika z naszych rozmów możliwe jest cały czas, że nie będzie kolejnej konfrontacji wokół wyborów PiS – opozycja.
Doszło już zresztą do rozmowy lidera Porozumienia Jarosława Gowina z marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim. Ten ostatni stwierdził, że dyskusja miała „wstępny" charakter. KO zaprezentowała w poniedziałek własny projekt ustawy – co istotne – również wprowadzający głosowanie mieszane. Obie drogi – konfrontacji lub współpracy – są możliwe.
Sejmowy ekspres
Plan zakłada, że nowelizacja ustawy o głosowaniu korespondencyjnym we wtorek zostanie przyjęta przez Sejm i trafi do Senatu. To teoretycznie umożliwia nowe wybory już na przełomie czerwca i lipca. Jednak Senat może – ale nie musi – pracować nad ustawą 30 dni. Taki termin mocno utrudni PiS szybkie przeprowadzenie wyborów, bo trzeba jeszcze je odpowiednio przygotować.
Wybory odbędą się na nowo, ale PiS od samego początku zapowiadało, że kandydaci, który już zebrali ponad 100 tysięcy podpisów, będą mogli kandydować ponownie bez ich ponownego zbierania.