Kiedy państwowe przedsiębiorstwa górnicze tracą miliardy, prywatni inwestorzy bez rozgłosu przygotowują się do dużych inwestycji. Po 2020 r. ich kopalnie mogą wydobywać nawet 30 mln ton węgla w Polsce. To 40 proc. obecnej krajowej produkcji. W ośmiu nowych, superwydajnych zakładach może powstać 17 tys. miejsc pracy.
Kopalnie na Górnym i Dolnym Śląsku i w woj. lubelskim chcą budować australijskie firmy Balamara Resources i Prairie Mining, niemiecki HMS Bergbau, międzynarodowa grupa deweloperska ECI, a także polski producent maszyn górniczych Kopex. Tę ostatnią firmę może wkrótce przejąć Famur, który nie zdecydował jeszcze, czy będzie kontynuował to przedsięwzięcie.
– Każdy projekt, w tym również inwestycja w budowę nowej kopalni, będzie poddany gruntownej analizie – mówi nam Mirosław Bendzera, prezes Famuru. Jeśli projekt zostanie podtrzymany, pierwszy węgiel pojawiłby się na powierzchni już w 2018 roku.
Chodzi o potężne inwestycje. Zupełnie nowa kopalnia to koszt rzędu 2,5 mld zł. Taką inwestycje na Lubelszczyźnie przygotowuje Prairie Mining. Budowa zaczęłaby się w 2018 roku, a pierwszy węgiel dotarł na powierzchnię cztery lata później. Australijczycy zainwestowali dotąd 100 mln zł w prace przygotowawcze.
Z kolei reaktywacja zamkniętych przed laty kopalń jak w przypadku projektu Balamary Nowa Ruda na Dolnym Śląsku (dawne zagłębie wałbrzyskie) to koszt rzędu 0,3-0,5 mld zł.