Rzeczpospolita: Dlaczego eurodeputowani FN stanęli jednomyślnie w obronie rządu PiS i głosowali przeciw rezolucji?
Mylene Troszczynski: Z zasady uważamy, że należy szanować decyzje rządów. Unia miesza się w sprawy, które nie powinny ją obchodzić. Przed głosowaniem mieliśmy spotkanie z eurodeputowanym Michałem Marusikiem, który, tak jak Front Narodowy, należy do klubu Europy Narodów i Wolności. Powiedział nam, że to, co się u was dzieje, dotyczy Polski i nikogo innego.
Mówimy o fundamentalnych wartościach: demokracji, państwie prawa. UE nie ma tu prawa głosu?
Kompetencje Unii sięgają zbyt daleko. Zajmuje się dosłownie wszystkim. Instytucje europejskie, zanim zaczną pouczać, na czym polega demokracja, powinny najpierw jej przestrzegać. Przykład: przewodniczący PE Martin Schultz kilka dni temu uznał, że nie ma co słuchać ugrupowań zasiadających najbardziej na prawo, bo nie ma to żadnego znaczenia. A przecież, jak pokazały wybory do PE w 2014 r., narasta sceptycyzm wobec Unii, ludzie przedkładają prawdziwy patriotyzm nad wyimaginowaną europejskość. Teraz z niecierpliwością oczekujemy na wynik referendum w Wielkiej Brytanii. Mamy nadzieję, że zwycięży Brexit i wróci nadzieja na szeroką przebudowę całej Europy.
Protest przeciw rezolucji to tylko jednorazowe wsparcie Frontu Narodowego?