Leszek K. pozwał jedno z towarzystw ubezpieczeniowych, domagając się zasądzenia 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Wskazał, że wykupił w marcu 2017 roku dobrowolną umowę ubezpieczenia assistance na czas wyjazdu na Kubę. Gdy jednak potrzebował pomocy, nie udzielono mu jej.
Wypadek na wyspie
Podczas pobytu na Kubie skręcił nogę. Skontaktował się z centrum obsługi klienta ubezpieczyciela, które poinformowało go o możliwości zorganizowania pomocy za pośrednictwem jego lokalnego przedstawiciela. Po długim oczekiwaniu zmieniło jednak zdanie i poinformowało telefonicznie klienta, że nie jest w stanie zorganizować mu doraźnej pomocy, bo nie może nawiązać kontaktu z partnerem na Kubie. Nie wskazało mu placówki medycznej, do której mógłby się zwrócić.
Czytaj także: Pracownik wziął zwolnienie lekarskie, żeby wyjechać na wakacje
Leszek K. sam musiał poszukać pomocy medycznej. Znalazł placówkę, zorganizował sobie przejazd, a ponieważ nie znał hiszpańskiego, musiał zaangażować kogoś do tłumaczenia. Dotarł wreszcie do szpitala. Szczęśliwie okazało się, że nie doszło do złamania nogi.
Po powrocie do Polski zażądał od firmy ubezpieczeniowej 10 tysięcy złotych, ale zrefundowała mu ona jedynie koszty pomocy medycznej w wysokości 100 euro, bez kosztu dojazdu, bo nie przedstawił rachunków. Nie dostał też zadośćuczynienia za przykrości, jakie go spotkały.