Pracodawców i związkowców zmusił do rozmów wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 24 listopada 2016 roku, który zakwestionował wynagradzanie kierowcy jak pracownika w podróży służbowej, czyli dietami i ryczałtami za noclegi oraz płacą zbliżona do minimalnej.
Prezes związku pracodawców Transport Logistyka Polska Maciej Wroński przyznaje, że obecny stan prawny, zakwestionowany już w 2008 roku uchwałą Sądu Najwyższego, zmusza do odejścia od koncepcji kierowcy jako wykonującego pracę w podróży służbowej. – Uchwały Sądu Najwyższego pozwalają na działanie prawa wstecz, dlatego utrzymanie obecnego stanu rzeczy jest niedopuszczalne – uważa.
Dodaje, że coraz powszechniejsze w krajach starej UE podejście do kierowców jako pracowników delegowanych, zmusza do stosowania prawa do wynagrodzeń państw przyjmujących. Ponieważ w tych państwach kwestia zaliczania do płacy minimalnej nieekwiwalentnych składników wypłaty, w tym ryczałtów i diet, ma charakter uznaniowy i wynika jedynie z decyzji urzędników niskiego szczebla, przedsiębiorcy nie mają pewności prawa.
Prezes TLP uważa, że kierowcę należy potraktować jako pracownika mobilnego, nie delegowanego i zapewnić mu poza płacą zasadniczą (na obecnym poziomie), także nieozusowany dobowy dodatek. Wroński wskazuje również, że dodatkowe elementy wynagrodzenia, jak np. płaca za nadgodziny, regulowane są już przez Kodeks Pracy.
Związki proponują 7 euro na godzinę
Także związki zawodowe są zdania, że kierowca podczas pracy nie jest w podróży służbowej, a zatem nie należą mu się diety i ryczałty, które obecnie stanowią dwie trzecie wynagrodzenia wypłacanego kierowcom. – Proporcje powinny być zmienione na korzyść składników ozusowanych, bo skutkiem obecnego stanu rzeczy są bardzo niskie renty, emerytury i świadczenia chorobowe – stwierdza Barbara Surdykowska z Biura Eksperckiego, Dialogu i Polityki Społecznej NSZZ Solidarność.