Komisja Europejska podkreśla, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE tylko ona ma prawo do negocjowania porozumienia na temat warunków wykonywania przewozów drogowych. – Nie ma powrotu do bilateralnych umów sprzed wejście do UE – podkreśla Komisja.
Bruksela wskazuje, że w okresie przejściowym legalnie będzie można wykonywać przewozy pomiędzy Wielką Brytanią i Unią Europejską przy pomocy zezwoleń EKMT. Jest ich 6069 i rozdzielone są pomiędzy 43 europejskie państwa. Jeżeli kraje przydzielają je przewoźnikom, mającym ciężarówki spełniające normę czystości spalin Euro VI, wówczas jedno bazowe zezwolenie zamienia się w 12 zezwoleń na dany rok. W przypadku samochodów spełniających normę Euro V mnożnik wynosi 10, a dla starszych jeszcze mniej. Zatem w najlepszym wypadku zezwoleń może być blisko 73 tys. Każde jest ważne przez rok i można wykonać na nim dowolną liczbę przewozów.
Optymistycznie obliczając 4 przewozy na Wyspy i z powrotem miesięcznie, otrzymujemy 3,5 mln przejazdów rocznie, przy założeniu, że zezwolenia EKMT stosowane są tylko do przewozów do i ze Zjednoczonego Królestwa. – Jest to co najmniej o milion za mało w stosunku do potrzeb – ocenia przedstawiciel Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Tadeusz Wilk.
Polscy przewoźnicy krytykują pomysł KE. – Po pierwsze sporo zezwoleń EKMT wykorzystywanych jest przez polskich przewoźników do przejazdów do np. Rosji i Turcji. Po drugie negocjacje Bruksela-Londyn będą zapewne koncentrować się wokół potrzeb firm z zachodu Europy. Im nie zależy na kabotażu, tymczasem polskie firmy są najważniejszym graczem w segmencie kabotażu w Wielkiej Brytanii – obawia się Wilk.
Branża szacuje, że w nowych warunkach przychody polskich przewoźników mogą zmaleć o ponad miliard euro. Z 4,5 mln ciężarówek rocznie wjeżdżających na wyspy, co czwarta ma polskie tablice rejestracyjne.