Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa zamierza zrównać kierowców Ubera z taksówkarzami. To oznacza, że będą musieli np. przejść takie same egzaminy jak ci pracujący dla korporacji taxi.
Jak ustaliła „Rzeczpospolita", w maju pod obrady rządu trafi projekt ustawy o transporcie, który wprowadzi obowiązek posiadania licencji przez wszystkich świadczących usługi przewozu. – W czerwcu projekt mógłby zostać przesłany do Sejmu. Chcemy, by ustawa weszła w życie najpóźniej od początku przyszłego roku – mówi nam Kazimierz Smoliński, wiceminister infrastruktury.
Eksperci nie mają wątpliwości, że to może być zabójczy cios dla modelu biznesowego Ubera. Amerykańska aplikacja łączy bowiem zwykłych kierowców z pasażerami. Ten budzący sprzeciw w środowisku taksówkarskim model przewozu spotkał się nad Wisłą z gigantycznym odzewem. Uber jest znacznie tańszy od tradycyjnych taksówek. Od debiutu na polskim rynku w sierpniu 2014 r. w aplikacji zarejestrowało się już milion użytkowników. W ciągu niespełna trzech lat Uber rozszerzył usługi na siedem aglomeracji, a Polska stała się trzecim pod względem wielkości rynkiem dla tej firmy w UE.
Teraz rozwój Ubera może zostać zahamowany. Czy powtórzy się scenariusz z Danii? Uber w kwietniu wycofał się z tamtejszego rynku na skutek nowych regulacji, które narzuciły wożącym zarobkowo pasażerów obowiązek instalowania kosztownych kamer, taksometrów i czujników zliczających klientów.
W polskiej centrali Ubera nie chcą komentować planów rządu do czasu przedłożenia projektu do konsultacji. Przekonują natomiast, że racjonalne uporządkowanie rynku jest potrzebne. – Ważne, aby w dyskusji wziąć pod uwagę takie innowacyjne modele biznesowe jak Uber, które dają szansę zarobku tysiącom polskich przedsiębiorców – podkreśla Magda Szulc z Ubera.