Do środy w turniejach wielkoszlemowych grali ze sobą pięć razy (czterokrotnie – Roland Garros, raz – US Open). Zawsze wygrywał Nadal, w tym dwa ostatnie finały w Paryżu. Teraz w Melbourne ta seria się skończyła, a cena za tę porażkę może być dla Nadala wyższa niż tylko odpadnięcie z Australian Open. Jeśli Novak Djoković wygra turniej, pozbawi Hiszpana przodownictwa w rankingu ATP. Zwycięstwo Serba jest bardzo prawdopodobne, gdyż jego półfinałowy rywal Roger Federer ma kontuzję pachwiny i wcale nie było pewne, czy przystąpi do meczu zaplanowanego na czwartkowy wieczór w Australii (9.30 w Polsce).
Starcie Nadala z Thiemem było jak zawsze pojedynkiem rewolwerowców nie oszczędzających amunicji, ale tym razem to Austriakowi wystarczyło jej na dłużej. Poza Wielkim Szlemem Thiem z Nadalem wygrywał już cztery razy, zawsze na ulubionej przez obu nawierzchni ziemnej, ale takiej psychologicznej przewagi jak w środę w Melbourne nie miał jeszcze nigdy.
W pierwszym secie Nadal prowadził 5:3 i tego nie wykorzystał, w tie-breakach zdarzało mu się przegrywać po dwie piłki z rzędu przy swoim podaniu. Miarą irytacji Hiszpana było to, że gdy francuska pani arbiter Aurelie Tourte upomniała go za zbyt długie przygotowania do serwisu – to fakt, że po pięknej wymianie – podszedł do niej i powiedział: „Nie rozumiem, że po takiej akcji dostaję ostrzeżenie, pani chyba nie lubi dobrego tenisa".
Po meczu Hiszpan stwierdził: „Przegrałem trzy tie-breaki, to trudno wyrzucić z głowy. Ale nie byłem sfrustrowany, moja koncentracja była dużo lepsza niż mój tenis. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego te tie-breaki przegrałem, ani dlaczego wygrałem dwa z Kyrgiosem. Jedno nie ulega wątpliwości – Dominic grał świetnie, często udawało mu się wpędzać mnie w kłopoty, zagrywał znakomite piłki nawet z trudnych pozycji i zasłużył na zwycięstwo".
Thiem powiedział, że najbardziej dumny jest z siebie dlatego, że pokonał Nadala, po tym jak w czwartym secie prowadził 5:4, serwował po zwycięstwo i przegrał, popełniając – jak sam to określił – głupie błędy. To fakt – taka niefrasobliwość z wojownikiem z Majorki rzadko kończyła się dobrze.