Między klęską a katastrofą

To, czego rząd nie powinien robić, to kontynuować subsydiowanie górnictwa w nieskończoność. Żeby mieć konkurencyjny przemysł, trzeba posiadać konkurencyjne źródło energii – mówi David Howell z brytyjskiej Izby Lordów, wcześniej m.in. minister energetyki w rządzie Margaret Thatcher.

Aktualizacja: 29.07.2015 07:44 Publikacja: 28.07.2015 21:00

Między klęską a katastrofą

Foto: Fotorzepa/Kuba Kamiński

Rz: W Polsce, ale i w całej Unii Europejskiej, toczy się dyskusja, jak zapewnić bezpieczeństwo energetyczne po wybuchu konfliktu na Wschodzie. W jaką stronę powinna zmierzać UE?

Wszystkie kraje w UE, włącznie z Wielką Brytanią, mają dzisiaj problem ze spadkiem bezpieczeństwa energetycznego, ale oczywiście Polska ma wyjątkową sytuację i tutaj, w Londynie, jesteśmy tego świadomi. Polska jest osobliwym krajem, bardzo mocno zależnym od węgla, z sąsiadami, którzy nie zawsze są solidni w kwestii dostaw gazu i którzy inwestują w rozwój energetyki jądrowej. Dodatkowo ambitna unijna polityka klimatyczna, stawiająca wymagające cele ograniczenia emisji CO2, godzi w polski przemył, podnosi koszty, zmniejsza bezpieczeństwo energetyczne i pcha Polskę w jeszcze większy import rosyjskiego gazu. Jak dotąd unijna polityka w dużej mierze nie była zgodna z kierunkiem, jaki obrała sobie Polska. Ale to już odchodzi do przeszłości. Ostatnimi czasy Komisja Europejska zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, że nie da się nałożyć jednolitych wymagań na wszystkie kraje. Jednak wciąż nie jestem pewien, czy Bruksela jest już gotowa odpowiedzieć sobie na pytanie, które zawsze podnoszą moi przyjaciele z Polski – jak radzić sobie z paliwami kopalnymi i jak wykorzystywać je w większym stopniu w akceptowalny sposób.

Wydaje się, że w Brukseli wyrok na węgiel już zapadł.

Niekoniecznie. Elektrownie węglowe mogą działać, o ile będą bardziej efektywne, oparte na najnowszych technologiach. Poprzez wymianę starych bloków energetycznych na nowe można znacząco ściąć emisję CO2. Wciąż otwarte pozostaje też pytanie – co dalej z technologią  wychwytywania i składowania dwutlenku węgla (tzw. CCS). Na razie to wciąż bardzo drogie rozwiązanie, ale technologia wciąż doskonali się. W kierunku rozwoju nowych technologii węglowych idą np. Chiny. One nie mówią, że rezygnują z węgla, ale chcą z niego korzystać w sposób bardziej efektywny. I to jest to, co może zrobić też Polska. Jako lord zabiegam, by Wielka Brytania z większym wyrozumieniem spojrzała na potrzeby energetyczne Polski. Muszę jednak przyznać, że o to zrozumienie nie jest łatwo. A to błąd, bo wszyscy w UE mamy podobne problemy. Gdy rozpocznie się kampania dotycząca reform w UE, to będziemy potrzebować przyjaciół. Nie obrońców własnych racji ani ignorantów, ale przyjaciół. I to właśnie Polska może stać się najbliższym przyjacielem Wielkiej Brytanii.

Możemy stworzyć koalicję energetyczną?

Tak. Reforma UE powinna obejmować organizację całego modelu unijnego, zapewnienie bezpieczeństwa, a także elastycznie podchodzić do kwestii polityki energetycznej. Potrzebujemy więcej interkonektorów gazowych i elektroenergetycznych, łączących różne kraje. To sprawiłoby, że Europa stałaby się całością.

Forsowane przez polskich polityków wspólne zakupy gazu to dobry pomysł?

Rosja zachowuje się jak monopolista, który zaopatruje w gaz bezsilnych klientów. Gdyby ci klienci połączyli siły, byliby w stanie przeciwstawić się rosyjskiemu monopolowi. Dlatego uważam, że wspólne zakupy gazu to dobry pomysł, ale problem tkwi w szczegółach. Trzeba zastanowić się jak połączyć partykularne interesy poszczególnych krajów i jak przepuścić ten rosyjski gaz przez tyle różnych regulacji prawnych. To trudne zadanie i obawiam się, że wspólnych zakupów gazu nie doczekamy się szybko. Najpierw należałoby więc uporządkować rynek energii, popracować nad połączeniami gazowymi i elektroenergetycznymi, by energia i gaz mogły swobodnie przepływać między krajami.

To zapewni nam niezależność energetyczną?

Dziś naprawdę trudno mówić o niezależności. Energia elektryczna jest normalnym towarem, którym handluje się jak każdym innym. Nawet jeśli źródło energii znajduje się w naszym kraju, to produkt końcowy może być przedmiotem handlu na całym świecie. Pamiętajmy też, że opieranie się na jednym paliwie jest ogromnie niebezpieczne. Wielka Brytania ma już za sobą czas, gdy była w 80 proc. zależna od własnego węgla. Pewnego dnia górnicy zastrajkowali, wszystkie kopalnie stanęły, a kraj został bez węgla. Jednego dnia byliśmy samowystarczalni energetycznie, a następnego zostaliśmy przyparci do muru. Katastrofalna sytuacja. To pokazuje, że samowystarczalność w oparciu o jedno źródło jest bardzo niebezpieczne. Dlatego tak ważna jest dywersyfikacja źródeł. Trzeba rozwijać niektóre krajowe źródła, ale poleganie tylko na nich to duże ryzyko. Dlatego zrezygnowaliśmy z nieefektywnego wydobycia węgla, zmodernizowaliśmy brytyjski przemysł i uczyniliśmy go bardziej efektywnym.

Teraz Polska zmaga się z problemem nierentownego górnictwa. Wielu chciałoby takich rozwiązań dla branży, jakie wprowadziła brytyjska premier Margaret Thatcher, ale też nie brakuje głosów, by w imię bezpieczeństwa energetycznego utrzymywać wydobycie węgla za wszelką cenę.

To zawsze kwestia decyzji. Jeśli problemy branży są przejściowe, to można dać jej wsparcie, by poradziła sobie w dłuższej perspektywie. Natomiast to, czego rząd nie powinien robić, to kontynuować subsydiowanie górnictwa w nieskończoność. Ja wiem, że te decyzje nie są łatwe. Kiedy byłem ministrem energetyki, mówiliśmy w resorcie między sobą: „Mamy wybór pomiędzy klęską a katastrofą. Co wolimy?". My 30 lat temu zdecydowaliśmy, że brytyjskie górnictwo, poza jedną – dwiema bardzo nowoczesnymi kopalniami, nie jest ekonomiczne i nie jest w stanie osiągnąć rentowności. Natomiast żeby mieć konkurencyjne ceny prądu, a w efekcie konkurencyjny przemysł, trzeba posiadać konkurencyjne źródło energii. Przeprowadzenie rewolucji było bardzo trudne. Mieliśmy przecież ogromny sektor węglowy, zatrudniający setki tysięcy górników. Przez ulice przetoczyły się strajki, a nawet – niestety - prawdziwe bitwy. Ale tak musiało być, jeśli Wielka Brytania chciała mieć nowoczesną gospodarkę i być konkurencyjna.

Jak pan ocenia tę rewolucję z perspektywy czasu? Jak poradziły sobie regiony pogórnicze?

Najważniejsze było zapewnienie dobrych emerytur dla starszego pokolenia górników oraz dobrej pracy dla młodych ludzi. Konieczne było przyciągnięcie nowych inwestorów. U nas zainwestowali wtedy Japończycy, rozwijając przemysł wysokiej technologii i tworząc nowe miejsca pracy. Oczywiście poszczególne regiony różnie poradziły sobie z zamknięciem kopalń. Wiele z nich boleśnie adoptowało się do nowych warunków, w niektórych bezrobocie wciąż jest wysokie. To był proces, który wciąż nie jest w pełni dokończony, ale bez wątpienia był konieczny do przeprowadzenia.

CV

David Arthur Russell Howell zasiada w brytyjskiej Izbie Lordów. Od lat związany jest z polityką. Był m.in. ministrem energetyki w rządzie Margaret Thatcher i wiceministrem spraw zagranicznych w gabinecie Davida Camerona. Stoi na czele Windsor Energy Group, który skupia ekspertów z dziedziny energetyki.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację