Hiszpania: Sánchez zakładnikiem populistów

Aby utrzymać się u władzy, socjaliści wdrażają program Podemos. Ale i tak Katalończycy mogą obalić rząd.

Aktualizacja: 13.12.2018 21:10 Publikacja: 13.12.2018 17:17

Pedro Sanchez, premier Hiszpanii

Pedro Sanchez, premier Hiszpanii

Foto: Bloomberg

Pedro Sánchez, hiszpański premier, sam to przyznał z dumą: od przywrócenia demokracji pensja minimalna nigdy nie poszybowała tak bardzo w górę. Od przyszłego roku wyniesie 900 euro miesięcznie, 22 proc. więcej niż do tej pory.

– W bogatym kraju nie możemy mieć ubogich pracowników – rzucił Sánchez.

Problem w tym, że Hiszpania aż taka bogata nie jest. Osiem lat temu kraj był na skraju bankructwa i wyszedł na prostą tylko dzięki surowym reformom przeprowadzonym przez konserwatywny rząd Mariano Rajoya, w szczególności rynku pracy. Po kryzysie pozostał jednak dług niemal równy hiszpańskiemu PKB.

– Oczywiście, że te reformy trzeba cofnąć! I to właśnie robi Sanchez. Polityka Rajoya miała katastrofalne skutki społeczne – mówi „Rz" madrycki politolog Javier Gonzalez Cerrano.

I rzeczywiście, podwyżka pensji minimalnej to tylko jeden punkt programu zmian socjalnych, jakie Sánchez uzgodnił z liderem skrajnie lewicowej Podemos Pablo Iglesiasem. Figuruje na nim także podwyżka podatków od zysków kapitałowych, zysków przedsiębiorstw oraz zarobków osób mających dochody większe niż 10 tys. euro miesięcznie. W manifeście Podemos zapisano co prawda znacznie groźniejsze pomysły, których nie podjął Sánchez, jak minimalny dochód dla wszystkich czy podział długów wobec banków na „sprawiedliwe" i „niesprawiedliwe" , których spłata nie byłaby konieczna. Ale być może premier i do tego wróci.

– Zapowiedział, że cofnie także reformę rynku pracy Rajoya, choć nie określił kiedy – podkreśla Gonzalez Cerrano.

Socjalistyczna PSOE, partia Sáncheza, ma w 350-osobowych Kortezach tylko 84 deputowanych. Premier doszedł do władzy latem tylko dlatego, że skrzyknął dość egzotyczną koalicję ugrupowań, które chciały odsunąć Rajoya od władzy z powodu afer korupcyjnych, w które była umoczona jego Partia Ludowa (PP). Sáncheza poparli m.in. katalońscy nacjonaliści, którzy chcieli uregulować porachunki z konserwatystami za odmowę przyznania prowincji niepodległości.

Ale dziś Sánchez na poparcie Katalończyków liczyć już nie może. W miniony weekend katalońskie autostrady zostały zablokowane przez działaczy niepodległościowych w geście solidarności z czterema uwięzionymi przywódcami separatystów, którzy podjęli głodówkę. Choć protesty były nielegalne, lokalna policja, Mossos, nie interweniowała, więc Sánchez ostrzegł, że jeśli sytuacja się nie zmieni, wyśle do Katalonii Guardia Civil, policję ogólnonarodową. Premier chce też, aby posiedzenie rządu w przyszłym tygodniu odbyło się w Barcelonie. To miała być okazja do ogłoszenia podwyżki pensji minimalnej, co, liczył Sánchez, rozładuje konflikt z Katalończykami. Ale w prowincji wielu traktuje wyjazdowe posiedzenie rządu jak prowokację: może wtedy dojść do nowych starć.

Sánchez jest zdecydowanym przeciwnikiem organizacji referendum w sprawie niepodległości Katalonii, ale nie bez racji ostro krytykował odrzucenie wszelkiego kompromisu przez swojego poprzednika. – Starcie dwóch prawicowych rządów, w Madrycie i Barcelonie, który doprowadził do takiego konfliktu – uważa Gonzalez Cerrano.

Ale podobnie, jak Rajoy, także Sánchez ma coraz bardziej związane ręce w sprawie katalońskiej. Z jednej strony powinien pójść na ustępstwa wobec separatystów, np. w sprawie większej autonomii fiskalnej, aby uzyskać ich poparcie, gdy przyjdzie do uchwalenia przyszłorocznego budżetu. Ale z drugiej coraz więcej Hiszpanów obawia się o jedność kraju: w tego powodu na początku grudnia PSOE po raz pierwszy od 36 lat straciła władzę w Andaluzji, bo co dziesiąty głos przejęła po raz pierwszy skrajnie prawicowa Vox. – Mam nadzieję, że PP i Ciudadanos (liberałowie) nie utworzy koalicji z Vox. To byłby niebezpieczny precedens – mówi Gonzales Cerrano.

Pedro Sánchez, hiszpański premier, sam to przyznał z dumą: od przywrócenia demokracji pensja minimalna nigdy nie poszybowała tak bardzo w górę. Od przyszłego roku wyniesie 900 euro miesięcznie, 22 proc. więcej niż do tej pory.

– W bogatym kraju nie możemy mieć ubogich pracowników – rzucił Sánchez.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786