W Berlinie odbyła się w poniedziałek uroczystość złożenia do grobu 300 szczątków ofiar eksperymentów medycznych z czasów nazistowskich.
Były to spreparowane próbki ludzkiej tkanki wykonane przez Hermanna Stievego, profesora słynnej berlińskiej kliniki i szpitala Charité. Znajdowały się w archiwum pozostawionym przez ginekologa oraz anatoma, który przetrwał wojnę i został szefem kliniki anatomii. Było to już w czasach NRD, gdyż szpital znalazł się w radzieckiej strefie okupacyjnej. Po śmierci w 1952 r. Stieve zasłużył nawet na nekrolog w „Neues Deutschland" (organie wschodnioniemieckiej partii komunistycznej SED): „Wielkie były jego dokonania. Będzie żył dalej w swym dziele".
Jak wykonać egzekucję
W 1946 r. Stieve sporządził listę 182 ciał, które uzyskał od władz więziennych Plötzensee do prowadzenia eksperymentów. Zdecydowaną większość stanowiły skazane na śmierć i stracone kobiety. Profesor prowadził badania nad zdolnościami rozrodczymi kobiet – chodziło mu o ustalenie, jak stres wpływa na owulację.
Hermann Stieve ściśle współpracował z władzami więzienia, które kierowały się jego wskazówkami co do sposobu wykonania kary śmierci. Wiele kobiet prowadziło pod okiem profesora kalendarz, który był następnie skrupulatnie analizowany. Na wniosek Stievego wykonywano egzekucje w takich porach, aby ciało skazanej mogło być jak najszybciej – nawet po 10 minutach – dostarczone do Charité.
Jedną z ofiar była Pelagia Scheffczyk, urodzona w Bottrop w emigranckiej rodzinie Szewczyków z Górnego Śląska. W latach 20. Szewczykowie osiedlili się w Katowicach. W czasie wojny Pelagia pracowała w niemieckiej administracji i zaangażowała się w działalność Związku Walki Zbrojnej. Została zdekonspirowana, skazana na karę śmierci i przewieziona do Plötzensee. Wtedy znalazła się w kręgu zainteresowań prof. Stievego.