Z początkowych 1,7 mld euro kosztów zrobiło się już dawno grubo ponad sześć miliardów. Takiej budowy jeszcze w Niemczech nie było.
- Nie sądzę, aby sprawą zasadniczą było to, czy otworzymy lotnisko pod koniec 2017 roku, czy też może cztery tygodnie później - powiedział „Berliner Zeitung” Michael Müller, burmistrz Berlina, który pełni także funkcję szefa rady nadzorczej konsorcjum budującego nowy port lotniczy Berlin - Brandenburg.
Słowa burmistrza wywołały burzę, gdyż oznaczają, że niedotrzymany zostanie kolejny termin oddania do użytku lotniska, które miało obsługiwać do 30 mln pasażerów rocznie.
Co za tym idzie, Berlin i Brandenburgia muszą zaplanować dalsze wydatki na finansowanie skandalicznie realizowanej inwestycji. Jakie będą ostateczne koszty nie wie nikt. Ostatnie dane sprzed roku mówiły o 5,3 mld euro. Są to jednak tak zwane koszty netto i nie wiadomo dokładnie, co kryje się pod tym terminem. Według licznych szacunków do tej sumy trzeba by było doliczyć 2,5 mld euro. Ale to do nowego, czwartego z kolei, prawdopodobnego terminu otwarcia czyli do jesieni 2017 roku.
Koszty rosną w tempie 30-40 mln euro miesięcznie. Nikt już nie pamięta o początkowych szacunkach, według których lotnisko miało kosztować 1,7 mld euro. Zapomniano już także o pierwszy terminie oddania lotniska do użytku, co miało nastąpić w 2011 roku. Tym bardziej w niepamięć poszły lata przygotowań do budowy, ekspertyz , konsultacji społecznych i protestów mieszkańców, którzy walczyli z przyszłym hałasem. A planowanie rozpoczęto tuż po upadku muru berlińskiego w 1989 roku.