Europejska Agencja Chemikaliów (ECHA) to unijny organ nadzorujący rynek chemikaliów. Mając taką agencję i rozporządzenie REACH, dotyczące substancji chemicznych, UE jest teoretycznie świetnie przygotowana, żeby zapewnić swoim obywatelom życie wolne od szkodliwych substancji. Ale to obraz idealny, bo w praktyce szczegółowe badanie podejrzanych substancji i ich niezależna weryfikacja zajmują lata. Tak wynika z danych opublikowanych przez samą agencję, a zebranych i przeanalizowanych przez sieć organizacji pozarządowych European Environmental Bureau (EEB).
Czytaj także: Nadejdzie plastikowa rewolucja. Parlament poparł dyrektywę o zakazie jednorazowego plastiku
– Miliony ton szkodliwych substancji są stosowane w sposób niebezpieczny w produktach konsumenckich i innych, a następnie przedostają się do środowiska. Ponieważ firmy nie dostarczają odpowiednich informacji, proces ochrony przed takimi substancjami może zająć ponad dziesięć lat – uważa Tatiana Santos, dyrektor ds. chemikaliów w EEB.
Raport tej organizacji jest oficjalnie publikowany we wtorek, „Rzeczpospolita" dostała wcześniej jego kopię. Ekspertyza skupia się na procesie oceny substancji chemicznych i ich szkodliwości dla zdrowia, za które – we współpracy z ECHA – odpowiadają państwa członkowskie. W 2012 roku wspólnie zidentyfikowano 352 substancje (na 22 tys. zarejestrowanych w UE), które budzą największe wątpliwości i trzeba je szybko przebadać. Przez siedem lat udało się to tylko w sprawie 94 substancji, przy czym prawie połowa, bo 46, została uznana za niebezpieczne. Lista ta została opublikowana przez ECHA, ale tylko w przypadku 12 substancji zostały podjęte jakieś działania, na razie nie wiadomo, na ile skuteczne. Te wymienione na liście substancje mogą powodować – to ocena oficjalna – nowotwory, problemy z płodnością, inne problemy zdrowotne oraz poważnie zanieczyszczać środowisko. Jedną z niezbadanych ciągle substancji jest używany w produktach konsumenckich tlenek tytanu, który może doprowadzić do raka i mutacji genetycznych. Z kolei fosforan fenylu używany jest jako substancja niepalna w samochodach, ale także w szkolnych salach, naszych mieszkaniach czy biurach. Może zakłócać gospodarkę hormonalną człowieka. Jego badanie zaplanowane było na 2013 rok, ale ciągle jest przesuwane.