Skandal, który w 2013 roku rozszedł się szerokim echem po Polsce i Rosji, ma w końcu doczekać się rozwiązania w sądzie. Chodzi o słynne memorandum, które zostało podpisane przez polski EuRoPol Gaz - spółkę kontrolowaną przez PGNiG i rosyjski Gazprom - oraz Gazprom. Miało ono stanowić otwarcie do rozmów o możliwości budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego. Problem w tym, że obecny wtedy premier Polski Donald Tusk nie został o niczym poinformowany i o podpisaniu dokumentu dowiedział się z przemowy rosyjskiego prezydenta Wladimira Putina. Sprawa w zawrotnym tempie przybrała wymiar międzynarodowy, a na zarząd PGNiG spadła ostra krytyka ze strony polskiego rządu. W efekcie ze swoich stanowisk zostali zwolnieni m. in. ówczesna prezeska PGNiG Grażyny Piotrowskiej-Oliwy, wiceprezes PGNiG Radosława Dudzińskiego oraz minister skarbu Mikołaj Budzanowski.

Wkrótce potem Grażyna Piotrowska-Oliwa i Radosław Dudziński zgłosili sprawę do sądu, domagając się od PGNiG wypłaty zaległych odpraw, czyli ich półrocznego wynagrodzenia. Pod koniec listopada 2016 roku sprawę tę wygrali. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że zwolnionym menedżerom należą się odprawy – w przypadku Piotrowskiej-Oliwy w wysokości 811,8 tys. zł, a Radosława Dudzińskiego 738 tys. zł. Do tego należy jeszcze dodać odsetki, które są naliczane od połowy 2013 roku, które można szacować na 200-300 tys. zł dla każdego z byłych kierowników. Łącznie PGNiG będzie musiał zapłacić więc ponad 1 mln zł – informuje „Puls Biznesu”.

Wyrok jest nieprawomocny i PGNiG zamierza wnieść wobec niego apelację. Była prezeska i wiceprezes firmy zamierzają do skutku walczyć o swoje prawa. Argumentują, że odprawy należą im się na mocy kontraktów podpisanych ze spółką.

- Potwierdzam, że wygrałam w pierwszej instancji. Zawsze twierdziłam, że menedżer nie jest kuratorem biznesowym polityków – powiedziała „Rzeczpospolitej” Grażyna Piotrowska-Oliwa w sprawie dalszej odmowy wypłacenia jej przez spółkę zaległej odprawy.