Ślązak na gapę w Londynie „wyjeździł” 17 tys. funtów

Mieszkaniec gminy na Śląsku podróżował bez biletu po Londynie. Dług dopadł go jednak w kraju – teraz ma do zapłaty ponad 89 tys. zł.

Aktualizacja: 18.12.2019 10:00 Publikacja: 17.12.2019 19:13

Ślązak na gapę w Londynie „wyjeździł” 17 tys. funtów

Foto: Adobe Stock

Podróże na gapę, chociaż obarczone ryzykiem, wciąż znajdują amatorów. Na dziś 332 tys. osób ma blisko milion zobowiązań wobec firm zajmujących się transportem publicznym – muszą im oddać w sumie 436 mln zł, czyli o 37 mln zł więcej niż na początku roku – wynika z danych Krajowego Rejestru Długów.

Najwięcej, bo niemal 134 mln zł, winni są mieszkańcy Śląska i Wielkopolski – gapowicze z tych regionów „konsumują" ponad połowę całości zadłużenia. W czołówce są też mieszkańcy Mazowsza, którzy muszą oddać ponad 46 mln zł.

Gapowicze rekordziści to mężczyźni w średnim wieku. Na czele jest 49-latek z Poznania, który najwyraźniej nagminnie podróżuje na gapę –został przyłapany blisko 300 razy i musi oddać 126 tys. zł.

Kolejny jest pasażer z Katowic (ma do spłaty 89,5 tys. zł) oraz 42-latek ze śląskiej gminy Myszków. O tego ostatniego upomniały się firmy transportowe z Londynu. Jak się okazało, to tam wyjechał i podróżując na gapę, dorobił się długu opiewającego na 17 tys. funtów – w przeliczeniu to niebagatelna suma 89,1 tys. zł. Nie upiekło mu się, bo tamtejszy przewoźnik skierował do strony polskiej wniosek o egzekucję należności.

Jak długo i z jakich środków transportu korzystał Ślązak – o tym rejestr długów milczy. Jednak mężczyzna musiał najpewniej wykazać się „działaniem niekonwencjonalnym".

– Albo przez płotki wskakiwał na perony i wpadał do pociągu, albo został zatrzymany podczas kontroli i dostał wysoką karę – mówi nam Polka mieszkająca na stałe w Londynie. Jak podkreśla, w Wielkiej Brytanii system komunikacji jest bardzo szczelny, nie można wejść do autobusu bez biletu, bo kierowca nie wpuści. – Z kolei wszystkie wejścia na perony pociągu czy metra w Londynie są chronione przez bramki, do których trzeba wsunąć bilet. Kontrole już w metrze czy w pociągu są rzadkie – wyjaśnia nasza rozmówczyni. Jak mówi, w Polsce jazda bez biletu to wykroczenie, w Anglii – przestępstwo.

Jednak i u nas finansowe konsekwencje jazdy na gapę mogą boleśnie uderzyć po kieszeni. – Co trzeci gapowicz wyznaje filozofię, że jazda bez biletu to sposób na zaoszczędzenie pieniędzy. To mit, bo przyłapany ponosi wyższe koszty. Do ceny biletu dolicza się kary wynikające z regulaminu podróży plus ewentualne koszty sądowe i komornicze – zaznacza Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.

Co ciekawe, spośród pasażerów, którzy regularnie kasują bilety, 41 proc. twierdzi, że tego wymaga uczciwość, jednak trzy czwarte podróżnych kasuje bilet z obawy, że jeśli to zaniedbają, zostaną złapani.

Częściej za bilety nie płacą mężczyźni (są winni 287 mln zł), kobiety ryzykują znacznie rzadziej – jest ich mniej i mają o połowę mniejszy dług.

Co trzeci gapowicz ma od 26 do 35 lat i ta grupa posiada również najwięcej zobowiązań (108 tys.) na 144 mln zł – co stanowi jedną trzecią zadłużenia wszystkich gapowiczów. Z wiekiem ryzykantów ubywa, na przykład 46–55-latkowie zalegają już tylko 68,5 mln zł.

Najniższe długi z powodu jazdy bez biletu mają mieszkańcy Podlasia – sięgają tylko 1,1 mln zł. To jednak może być nie tyle efekt zdyscyplinowania, ile słabiej rozbudowanej sieci publicznego transportu.

W Warszawie liczba gapowiczów korzystających z miejskiej komunikacji utrzymuje się na podobnym poziomie – w roku ubiegłym wlepiono im 222 tys. mandatów, w obecnym (do czerwca) – 111 tys.

W Katowicach codziennie wystawianych jest kilkaset mandatów podróżującym bez biletu. – W tym roku do października otrzymaliśmy wpływy z tytułu opłat za jazdę bez biletu w wysokości ponad 4,5 mln zł – mówi Michał Wawrzaszek, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Metropolitalnego w Katowicach.

Podróże na gapę, chociaż obarczone ryzykiem, wciąż znajdują amatorów. Na dziś 332 tys. osób ma blisko milion zobowiązań wobec firm zajmujących się transportem publicznym – muszą im oddać w sumie 436 mln zł, czyli o 37 mln zł więcej niż na początku roku – wynika z danych Krajowego Rejestru Długów.

Najwięcej, bo niemal 134 mln zł, winni są mieszkańcy Śląska i Wielkopolski – gapowicze z tych regionów „konsumują" ponad połowę całości zadłużenia. W czołówce są też mieszkańcy Mazowsza, którzy muszą oddać ponad 46 mln zł.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Sondaż: Połowa Polaków za małżeństwami par jednopłciowych. Co z adopcją?
Społeczeństwo
Ponad połowa Polaków nie chce zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach
Społeczeństwo
Poznań: W bibliotece odkryto 27 woluminów z prywatnych zbiorów braci Grimm
Społeczeństwo
Budowa S1 opóźniona o niemal rok. Powodem ślady osadnictwa sprzed 10 tys. lat
Społeczeństwo
Warszawa: Aktywiści grupy Ostatnie Pokolenie przykleili się do asfaltu w centrum